Polityk powinien mieć instynkt sceny, wyczucie dramatu i talent klasy co najmniej Ronalda Reagana. Od tego zależy, czy zostanie on gwiazdą adorowaną przez wyborców, czy trzeciorzędnym komediantem, stale wygwizdywanym przez elektorat. O politykach powiada się często, że są aktorami na politycznej scenie. Bywa i odwrotnie, co pokazuje telewidzom program „Na wielkiej scenie”. W ostatniej jego edycji mieliśmy okazję oglądać Aleksandra Halla i Longina Pastusiaka w szlachetnym pojedynku na aktorskie umiejętności. Pastusiak najlepszy okazał się jako amant. Poseł prawicy był natomiast nie do pokonania jako cześnik Raptusiewicz, który z niekłamaną przyjemnością złościł się na Dyndalskiego (Pastusiak) w słynnej scenie dyktanda w „Zemście”. Kolejne kreacje obu polityków były przez nich każdorazowo komentowane już nie językiem sztuk dramatycznych, ale ich własnym. Okazało się, że dialog posła prawicy z posłem lewicy nie musi być agresywny, a może być dowcipny, zabawny, pełen wdzięku. Szkoda, że życie to nie teatr.