W „Polityce” z 20 stycznia 2001 wspomnienie profesora Jana Woleńskiego o Alfredzie Tarskim. Szkic bardzo ciekawy i potrzebny, gdyż Tarski dość mało, a wielka to szkoda, obecny jest w naszej świadomości historycznej. Więc brawo. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pierwsze zdanie artykułu: „Mieliśmy tylko czterech uczonych o najwyższej klasie światowej w swoich dyscyplinach: Mikołaja Kopernika w astronomii, Marię Skłodowską-Curie w fizyce, Stefana Banacha w matematyce i Alfreda Tarskiego w logice”. Przyznam, że zawyłem i nóż sam mi się otworzył w kieszeni. Oto zrobiona natychmiast, spontanicznie i ad hoc, a więc niewątpliwie niepełna lista dalszych piętnastu naukowców, którym nikt nie odmówi „najwyższej klasy światowej” (w kolejności alfabetycznej): Jan Baudouin de Courtenay (językoznawstwo), Jan Czekanowski (antropologia), Ludwik Hirszfeld (immunologia, serologia), Witold Kula (historia), Bronisław Malinowski (etnologia), Stanisław Mazur (matematyka), Kazimierz Michałowski (archeologia), Bohdan Paczyński (astrofizyka), Leon Petrażycki (prawo, socjologia), Ksawery Piwocki (historia sztuki), Wacław Sierpiński (matematyka), Marian Smoluchowski (fizyka), Hugo Steinhaus (matematyka), Aleksander Wolszczan (astronomia), Florian Znaniecki (socjologia).
W dalszym ciągu nie będziemy wspominać pomników, czyli Kopernika (którego skądinąd Niemcy uważają za Niemca), ani Marii Skłodowskiej-Curie (którą skądinąd Francuzi uważają za Francuzkę „d’origine polonaise” – pochodzenia polskiego). Tutaj nie ma dyskusji. Jeśli jednak chodzi o pozostałych...
Najpopularniejsza, podręczna encyklopedia francuska „Petit Larousse” odnotowuje (prócz pomników) sześciu uczonych polskich: Baudouina de Courtenay, Hirszfelda, Malinowskiego, Sierpińskiego, Smoluchowskiego i Tarskiego (nie ma Banacha).