Archiwum Polityki

Ostatni spinacz

Rozmowa z Januszem Lewandowskim, posłem Unii Wolności

Kiedyś określenie „spinacz” zarezerwowane było dla Tadeusza Mazowieckiego, który spinał skrzydła Unii Wolności. Teraz podobną rolę chce pełnić pan, mediując między Unią a platformą polityczną Olechowskiego, Płażyńskiego i Tuska. Ale to już nie jest spinanie wewnątrzpartyjne. Co tu jeszcze można łączyć?

Można łączyć Unię Wolności, pojmowaną jako tysiące ludzi w całym kraju, myślących podobnie jak ja o przyszłości sceny politycznej, z tą nową inicjatywą. Unia jest dziś najlepszą kadrowo, budowaną przez wiele lat, partią w Polsce. To są ludzie ideowi, nieprzypadkowi, którzy przeszli już wiele sprawdzianów. Takich ludzi się nie znajdzie na zawołanie i dlatego uważam, że warto ocalić tę strukturę i to chcę robić. Konkurencja między Unią a platformą może być rujnująca.

Unia Wolności powiedziała wyraźnie: jesteśmy jednolitą partią, logo z nazwą jest naszą wartością, możemy najwyżej przyjąć trochę osób rekomendowanych przez Olechowskiego na swoje listy. To jest zupełnie inna koncepcja polityczna.

I to należy zaliczyć do serii błędów, które spowodowały, że partia mająca w swym gronie tylu byłych premierów i ministrów, mająca najsilniejszą formację młodzieżową, w ciągu miesiąca znalazła się w poważnym kryzysie. Samodzielnie Unia nie jest w stanie zagospodarować całego potencjału wyborczego, jaki ujawniły wybory prezydenckie. Mogła jednak i powinna pełnić rolę rozgrywającego na tym szerszym, centroprawicowym polu. A tak szansa przeszła obok nosa. Kto inny przejął inicjatywę. Gdyby Unia wystawiła kandydata, który zniechęciłby Olechowskiego do startu, na przykład Leszka Balcerowicza czy Bronisława Geremka, sytuacja byłaby inna.

To był jednak błąd?

Nie tyle błąd, co pewien paradoks, od którego wszystko się zaczęło.

Polityka 4.2001 (2282) z dnia 27.01.2001; Kraj; s. 28
Reklama