Archiwum Polityki

Teatrzyk parodii

Księga powiada: Lepiej być mędrcem na pustyni niż durniem w raju... No dobrze, ale co sądzić o kimś, kto witał Nowy Rok na gruzowisku, jakie pozostawiła po sobie IV RP? Polatują nad nim poczciwe boćki nieźle osadzone w folklorze. To znaczy – teraz jeszcze nie polatują, wypoczywają w Egipcie. Ale kiedy wrócą, przyniosą dzieciaczki. Niektóre bociany trzymać będą w dziobach probówki.

– One są za grzeszną i potępioną metodą in vitro! – przeżegna się pastuszek jak z Chełmońskiego. I zaraz splunie, by podkreślić swoją solidarność z hierarchami, władcami dusz na ramieniu ze sfer rządzących.

W gmatwaninie sejmowych korytarzy szkolna wycieczka natknie się na posła Cymańskiego. Dziatwa skojarzy twarz z obrazkami w telewizji migającymi przy zmianie kanałów. Nie bardzo jednak wie, kim jest tatulek, uśmiechnięty jak lis, gdy zobaczy kurnik.

– Pan jest członkiem PiS? – zagadnie go malec.
– Ja jestem jego mózgiem – usłyszy uspokajające wyjaśnienie.

Idąc dalej wycieczka wpadnie na posła Wassermanna. Chwilowo bez przydziału.

– Proszę pani – ucieszy się pyskata dziewuszka. – Poznaję, ten pan był koordynatorem do spraw wanny!

I zaraz ucichnie – zobaczy posłankę Kempę, żywy dowód mądrości Bożego planu: po co szyja komuś, kto nie ma głowy do drobiazgów. Za posłanką Kempą, prześladowaną okrutnie i szykanowaną, wychynął młody zdolny lider z LiD.

– O, to myślący polityk – rozpromieni się oprowadzacz – on myśli, że jest politykiem.

W „Uwagach osobistych”, ostatniej książce Sławomira Mrożka, podobny lewicowy fenomen objaśniała Kolęda partyjna: „W żłobie leży, bo należy”...

Przypominam kilka wybranych (bardziej na chybił niż na trafił) scen, by podzielić się obserwacją towarzyszącą mi od dwóch lat: żyjemy w czasoprzestrzeni, gdzie triumfuje parodia.

Polityka 2.2008 (2636) z dnia 12.01.2008; Groński; s. 88
Reklama