Archiwum Polityki

Byle nie na bruk

Być może Anna T. tkwiła już w tak głębokiej depresji, że finał w postaci samobójczej śmierci był nieuchronny. Ale okolicznością, która wyznaczyła moment ostatecznej decyzji, stała się eksmisja na bruk. Dramat 45-letniej pabianiczanki i jej dzieci poruszył opinię. Wyostrzył pytania i problemy narastające od kilku lat wokół eksmisyjnego prawa i praktyki. Dlaczego ludzie niezaradni, samotni, dotknięci nieszczęściem albo postawieni w trudnej sytuacji życiowej nie znajdują oparcia w instytucjach samorządności i opieki społecznej?

Opuszczona przez męża, który wyjechał za granicę, Anna T. samotnie wychowywała dwóch synów. Była zarejestrowana w urzędzie pracy, ale – mimo średniego wykształcenia ekonomicznego – nie mogła znaleźć stałego zatrudnienia. Dorabiała jako szwaczka i żyła wraz z dziećmi w coraz większej biedzie. Przed trzema laty za niepłacenie czynszu zostali eksmitowani z mieszkania spółdzielczego do socjalnego – pokoju z kuchnią w starej, zdewastowanej kamienicy. Ale tu również dorywcze zarobki Anny nie wystarczały na pokrycie zobowiązań. Raz tylko, gdy wyłączono im prąd, kobieta zwróciła się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Otrzymała zasiłek: 350 zł na uregulowanie zaległych rachunków za elektryczność i 250 zł na żywność. Żyli w nędzy, a tymczasem czynszowe zaległości urosły do 5 tys. zł. W sądzie zapadła decyzja o kolejnej eksmisji – tym razem na bruk. Anna nie powiadomiła o wyroku synów ani sąsiadki, od której niekiedy pożyczała kwoty rzędu 10–20 zł. Do MOPS więcej nie poszła, a z tamtej strony też nikt nie interesował się dalszym losem bezrobotnej i jej dzieci.

Rankiem w dniu eksmisji Anna T. powiesiła się na haku, tkwiącym w futrynie kuchennych drzwi – jednym z tych, na jakich wiesza się dziecięce huśtawki. Dobijająca się do drzwi ekipa egzekutorów – komornik, urzędnicy administracji, ślusarz i policjanci – obudziła jej trzynastoletniego syna, ale na ratunek dla matki było już za późno. – My tylko wykonujemy przepisy. To prawo jest nieludzkie, bo tacy jak ona płaciliby czynsz, gdyby mieli pieniądze – powiedziała przedstawicielka zakładu gospodarki mieszkaniowej, który wystąpił o eksmisję.

Polityka 22.2000 (2247) z dnia 27.05.2000; Kraj; s. 30
Reklama