Archiwum Polityki

Biłgorajscy Humoryści – wysiadka!

„Dowcip to jest myśl, która staje na głowie” – powiadał Marian Załucki. Jak tu jednak zgodzić się z autorem, potrafiącym rozbawić nawet publiczność złożoną z marmurków, ludożerki, poutykanych na widowni żabich oczu? Żeby było śmiesznie, kiedy myśl staje na głowie, niezbędne są dwa elementy: myśl i głowa. Takie są realia. A jaka jest sytuacja? Przypomina się opowiastka o facecie pełznącym przez pustynię z wywalonym jęzorem i obłędem w oczach.
– Daleko stąd do najbliższej wody? – wyszeptał.
– Będzie ze sto kilometrów – odburknął mijający go Beduin.
– Cholera, ładną wybrałem sobie plażę!

Moja plaża też przyjemna. Czytam o fajnych zabawach z ukrytą kamerą w jednej z komercyjnych telewizji. Zamykają w ciemności obiekty wesołych działań i poddają je łaskotkom. Tak żeby zamknięci musieli się drapać. A co bardziej nerwowi uznali, że łazi po nich pajączek. Potem trzeba już tylko czekać na atak histerii, by nastąpił tzw. humorystyczny rozpuk. O tym pomyśle swojskich szołmenów dowiedziałem się z miesięcznika „Press”. O innym – z „Przeglądu”. Jeszcze śmieszniejszy. Wywozi się z miasta żonę popularnego aktora i podtapia razem z samochodem. Kamera rejestruje reakcje topielicy. Nie ma bowiem rzeczy zabawniejszej od przerażonej kobiety. Durnej baby, która nie jest w stanie docenić subtelnej ironii, wdzięku, klasy i elegancji żartownisiów. Dystansujących o wiele długości opisywanych przez Gałczyńskiego – Biłgorajskich Humorystów. Turlających się ze śmiechu, kiedy dwie pańcie w wannie zderzyły się pośladkami.

Program komercyjnej, z której urobku pochodzą wspomniane scenki, nazywa się „Zwariowana kamera”.

Polityka 22.2000 (2247) z dnia 27.05.2000; Groński; s. 101
Reklama