Archiwum Polityki

112 – wreszcie zgłoś się!

W Europie Zachodniej wykręcenie telefonicznego numeru telefonu 112 oznacza wołanie: RATUNKU! Takie lądowe SOS. Zawsze kiedy potrzebujemy pomocy, gdy się pali, jesteśmy ofiarą lub świadkiem wypadku na autostradzie, gdy atakują terroryści, wybucha gaz, sąsiad dostał zawału, kot wszedł na wierzchołek drzewa i nie potrafił zejść. U nas numer 112 też jest, ale jak by go nie było.

W Polsce numer 112 działa tylko w telefonach komórkowych – wyjaśnia Przemysław Guła, doradca ministra spraw wewnętrznych i administracji. Ustanowiono go blisko 10 lat temu, gdy na naszym rynku zaczęli działać operatorzy sieci, ponieważ każda z nich musi posiadać numer ratunkowy. Ale operatorzy przypisali go nie centrom ratownictwa, jak na Zachodzie, bo takich u nas nie było, lecz najbliższym terytorialnie komendom policji. W praktyce 112 odpowiada numerowi 997, pogotowia policyjnego. Gdy stanowisko będzie zajęte, wywołanie zostanie przesłane (fachowo: przekierowane) na następne, w innej jednostce. I na następne. Może się zdarzyć, że najbliższe wolne stanowisko dyżurnego oficera będzie odległe od nas o kilkaset kilometrów.

Gdy w Warszawie dzwoni się z telefonu komórkowego pod numer 112, odzywa się oficer dyżurny Komendy Stołecznej przy ul. Nowolipie 2. Policjant ma obowiązek przyjąć zgłoszenie o pożarze, zawale, terroryście (ale już nie dam głowy, czy o kocie na drzewie) i zawiadomić odpowiednie służby. Wezwie na miejsce zdarzenia straż pożarną, lekarza, pogotowie energetyczne. Tyle tylko że nie natychmiast. Dopiero, kiedy się do nich dodzwoni. A to zaprzecza idei ratownictwa, zgodnie z którą jeden sygnał łączy z najbliższym miejsca wypadku centrum dyspozycyjnym i uruchamia kompleksowe działania służb. I o to chodzi w sytuacjach, kiedy czas staje się najcenniejszy i od szybkości podejmowanych decyzji zależy zwykle życie wielu osób.

Z góry na dół

Kłopoty biorą się z tego, że u nas wciąż mamy przewagę central analogowych, w których ratunkowe telefony alarmowe zaczynają się od 900 (zresztą z przyczyn technicznych: w przypadku awarii prądu centrala analogowa nie potrafi wybrać jedynki). – Dlatego ciągle nie istnieje pełny zintegrowany system wywołań na ratunek, który gwarantowałby natychmiastowe i jednoczesne powiadomienie służb ratownictwa medycznego, chemicznego, ekologicznego, technicznego i gaszenia pożarów – tłumaczy Ryszard Grosset, zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej i zastępca szefa Obrony Cywilnej Kraju.

Polityka 2.2001 (2280) z dnia 13.01.2001; Kraj; s. 25
Reklama