Archiwum Polityki

Kozetka na dywanik

Marek Ostrowski postawił pytanie, czy dzieło Freuda należy do nauki, do sztuki czy może do filozofii? (POLITYKA 38/2000, „Sen wiedeńskiego psychiatry”). Jest to pytanie, na które badacze dzieła Freuda już dawno znaleźli odpowiedź.

Geniusz Freuda polega na tym, że jego dzieło należy zarówno do obszaru sztuki i filozofii, jak i z całą pewnością – nauki. Wątpliwości na ten temat i niedocenianie roli, jaką odegrał Freud dla rozwoju zarówno współczesnej wiedzy o kształtowaniu się i rozwoju psychiki jak też dla rozumienia przyczyn i możliwości leczenia różnego rodzaju problemów i zaburzeń jej funkcjonowania – budzą zdumienie i niepokój. Nieznajomość i niedocenianie roli Freuda i psychoanalizy wydają się powszechne w kręgach opiniotwórczych w Polsce.

Autor tekstu „Sen wiedeńskiego psychiatry” całkowicie myli historyczną wartość dzieła Freuda z jego bezpośrednią użytecznością w praktyce klinicznej, czy mówiąc językiem psychologii klinicznej – myli teorię funkcjonowania psychiki i powstawania zaburzeń psychicznych z psychoanalityczną metodą leczenia. Żaden ze współczesnych psychoanalityków nie stosuje interpretacji marzeń sennych w sposób, w jaki proponował to Freud. Od czasu powstania „Die Traumdeutung” („Interpretacji marzeń sennych”) minęło bowiem sto lat, zmieniły się warunki kulturowo-społeczne, zmieniła się technika leczenia. O tym jednak pan Ostrowski nie wie, pisząc: „I cóż śnił biedny biblijny Jakub z drabiną? Otóż, z przeproszeniem, bzykał się po prostu”. To tak, jakby kwestionować użyteczność maszyny parowej dla współczesnej wiedzy o silnikach rakietowych. Bez tej pierwszej nie byłoby tych następnych.

Jeżeli chodzi o psychoanalityczną teorię zaburzeń – trudno sobie wyobrazić poważny akademicki podręcznik psychologii klinicznej lub psychiatrii, na przykład w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, bez rozdziału na temat podejścia psychodynamicznego (a przynajmniej terapii psychodynamicznej).

Polityka 2.2001 (2280) z dnia 13.01.2001; Społeczeństwo; s. 72
Reklama