Katafalk, w którym tradycja spotkała się z mechaniką, wymyślił Andrzej Spór, wójt gminy Wilków, sąsiadującej z powiatowym Namysłowem. Wójt ma smykałkę racjonalizatorską. Jeszcze za PRL-u, gdy szefował miejscowej Spółdzielni Kółek Rolniczych, a z fabryki w Płocku wyjeżdżały pierwsze Bizony, opracował prototyp mechanizmu rozdrabniającego słomę, którego nie instalowano w tych kombajnach. Niedługo później podobne urządzenie weszło do produkcji. Zwykły przypadek, mówi Spór, bo przecież nie zgłaszał swojego wynalazku do opatentowania, więc nikt nie mógł pomysłu ukraść. A że w bazie SKR każdy, kto chciał, obejrzał maszynkę dokładnie, to już inna sprawa. Różni przyjeżdżali oglądać. Kiedy Spór został naczelnikiem gminy, odwiedzili go oficjalnie konstruktorzy z Poznania w celu wymiany doświadczeń. W ich rozdrabniarce bowiem co rusz spadał pasek klinowy i nijak nie mogli uporać się z tym problemem. – Pasek po prostu był za długi – opowiada wójt. – Myśmy zastosowali pośrednią przekładnię, dlatego u nas mechanizm kręcił się jak w zegarku.
Spór usprawniał wiele innych drobiazgów, a najweselej zapadła mu w pamięć elektryczna maślnica, którą wykonał w jednym egzemplarzu dla Koła Gospodyń Wiejskich, żeby kobiety nie musiały trzepać śmietany ręcznie. Pięciolitrowym słojem po ogórkach obracał silnik wymontowany ze starej maszyny do szycia. Pod koniec lat osiemdziesiątych Zelmer zaczął seryjną produkcję takich automatów. Zniknęły ze sklepów, kiedy na wsi przestało opłacać się dojenie krów, nie mówiąc o domowej produkcji masła. Szkoda, że wilkowski eksponat gdzieś się zawieruszył, bo mógłby dzisiaj być ozdobą coraz liczniejszych wystaw przypominających tamte czasy.
Z katafalkiem było tak, że w połowie mijającej dekady gmina do spółki z parafią wybudowała na nowym cmentarzu w Wilkowie kaplicę nazywaną w urzędzie domem pogrzebowym, a ludziom w tej okolicy odmieniła się mentalność.