Archiwum Polityki

Olbrzymy, karły, meteory

W naszym rodzimym zbiorze gwiazd występują wszelkie istniejące we wszechświecie formy. Mamy więc czerwone olbrzymy (namaszczone jeszcze przez komunistów), białe karły (dawniej reakcyjne, bo namaszczone przez Zachód), supernowe (wynoszone na firmament natychmiast po debiucie), pulsary (pulsujące osiągnięciami – od wybitnych po mierne), a nawet czarne dziury (trudno się dopatrzyć, by błyszczały). Najjaśniej świecą przelatujące przez nieboskłon komety.

W socjalizmie istniały dwie, niejako konkurencyjne, konstelacje gwiazd. Pierwszą stanowili twórcy, którzy z zapałem opowiadali się po właściwej ideologicznie stronie. Księgarskie półki zapełniały powieści słusznych pisarzy, w kinach straszyły filmy słusznych reżyserów, w muzeach zawieszano słusznych malarzy, a nawet na estradę dopuszczano słusznych wokalistów. Konstelację drugą tworzyli ci twórcy, którzy z reżimem walczyli. By trafić do panteonu, by zdobyć uznanie narodu, wystarczyło czasem być „anty”.

Rok 1989 i lata następne boleśnie zweryfikowały oba gwiazdozbiory. Pierwszy przygasł gwałtownie, trwale i niemal w całości. Kto dziś pamięta czy choćby wspomina dorobek Jerzego Putramenta, Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego, Juliusza i Heleny Krajewskich, Ewy i Czesława Petelskich, Wandy Jakubowskiej, Jerzego Passendorfera. Tylko na niektórych siwych głowach dawnych pupili socjalizmu utrzymały się wieńce; czasem dzięki sprytowi ich właścicieli, czasem dzięki ich rzeczywistym talentom (tam także zdarzali się wybitni twórcy). Parnas opozycji otrzymał natomiast swoje piętnaście minut sławy. Ale tylko piętnaście. Tu także utrzymali się wyłącznie wybitni. Tych, których tworzywem była jedynie martyrologia, wiatr historii wkrótce wywiał z księgarń, teatrów, kin i estrady. Z jednej strony utraciły znaczenie polityczne wsparcia, z drugiej – kawiarniane hierarchie. Nadszedł czas nowych mechanizmów awansu na firmament. Ale po staremu trafiają nań sztucznie podświetlane gwiazdy i fałszywe wielkości. I po staremu możemy wybierać między dwiema konkurującymi konstelacjami.

Vox populi vox Dei?

Status gwiazdy można uzyskać na dwa sposoby: budząc zachwyt tłumów lub zyskując podziw znawców. Z reguły jedno wyklucza drugie. Bodaj najwyraźniej widać to na gruncie sztuki współczesnej.

Polityka 52.2000 (2277) z dnia 23.12.2000; Kultura; s. 58
Reklama