25 lat temu po trwających ponad dekadę walkach i amerykańskich bombardowaniach Wietnam leżał w ruinie. Formalne zjednoczenie w 1976 r. odbyło się pod dyktando komunistycznej północy. Na południu przeprowadzono bolesną operację budowy najlepszego z ustrojów – upaństwowiono przemysł, skolektywizowano plantacje ryżu, zabrano się za likwidację prywatnego handlu i usług. Prawie milion mieszkańców Sajgonu (przemianowanego na Miasto Ho Szi Mina) i trzech innych największych miast przesiedlono do „nowych stref gospodarczych” na prowincji. Około dwóch milionów ludzi związanych z dawnym reżimem zamkniętych zostało w obozach reedukacyjnych; ponad 50 tys. spośród nich zginęło. Akcji wykorzeniania zachodnich „neokolonialnych” wpływów nie udało się na południu dokończyć, co miało mu później wyjść na dobre.
Mimo jednak pomocy ZSRR i innych bratnich narodów (w latach 1975–1985 Moskwa pompowała w Wietnam, nie licząc pomocy wojskowej, po półtora miliarda dolarów rocznie) socjalistyczny Wietnam pogrążał się w nędzy. Około dwóch milionów Wietnamczyków wybrało ucieczkę przez Morze Południowochińskie na kruchych, prowizorycznie skleconych łodziach. Dziesiątki tysięcy utonęło, tysiące padło ofiarą piratów, tysiące wyłapały kutry wietnamskiej straży przybrzeżnej. Jak się oblicza, 250 tys. boat people poniosło śmierć uciekając od dobrodziejstw rewolucji. Wielu z tych, którym udało się dotrzeć do brzegów Malezji, Indonezji czy Hongkongu, władze tych krajów odesłały z powrotem.
Najpierw wojna, potem odnowa
Zamiast skupić się na odbudowie, w 1978 r. Wietnam zaatakował Kambodżę rządzoną wówczas przez ludobójczy reżim Pol Pota. Inwazja położyła kres jego władzy i zbrodniom, ale przedłużająca się wojna z partyzantką Czerwonych Khmerów nie ulżyła cierpieniom Kambodżańczyków i postawiła Wietnam w niewdzięcznej roli okupanta.