Zenon Frąckowiak, Antoni Szlanga i Jerzy Megger uważają się za ludzi poważnych, doświadczonych działaczy przeróżnych organizacji społecznych i politycznych, tak obecnie jak i w czasach minionych. Łączy ich wieloletnia zażyłość, członkostwo w SLD, rozkochanie w amerykańskim wzorcu demokracji oraz Stowarzyszenie Przyjaciół Stanów Zjednoczonych Ameryki, które wspólnie założyli i chcą pokazać miastu, krajowi i światu. – Rozważaliśmy wiele możliwości, aż wreszcie kolega Zenon wrzucił temat festiwalu – opowiada Antoni Szlanga, 55 lat, politolog, prezes zarządu miejskiego SPSZA.
Niepolitycznie poprawni
– Co wy, komuchy, znowu wymyśliliście? – zadał żartobliwe pytanie jeden z chojnickich stronników prawicy. Odniósł się tak do politycznej przeszłości trzech przyjaciół Stanów Zjednoczonych, z których jeden był kiedyś etatowym pracownikiem aparatu PZPR, wiceszefem miejskiego Frontu Jedności Narodu i naczelnikiem miasta; drugi szefem rejonowej komisji historii przy ZSMP i osiedlowym sekretarzem partii; trzeci natomiast założył branżowy związek zawodowy w chojnickich PKP, jak twierdzi dziś – opozycyjny zarówno wobec partii jak i Solidarności.
– Już wtedy dostrzegaliśmy doskonałość innego wymiaru demokracji – zapewnia Zenon Frąckowiak, 71 lat, kolejarz, prezes zarządu głównego SPSZA do spraw organizacyjnych. Wcześniej zakładał Stowarzyszenie Sympatyków Niemiec, ale ulegając zdecydowanej perswazji rodziny odstąpił.
Chojnickiego stronnika prawicy pytającego o pomysły komuchów przyjaciele Stanów Zjednoczonych odesłali do burmistrza miasta, którego zdołali zarazić pomysłem na festiwal. Burmistrz Arseniusz Finster, politycznie człowiek środka, został przewodniczącym grupy inicjatywnej festiwalu NATO w Chojnicach.