Wszystko może się przytrafić. Ale nie każdemu, proszę państwa. Nam się przytrafiło.
Z oka spada wredna łuska:
Co sukcesów dziś! Za Buzka...
Wajda – dumny po Oscarze.
Faustyna K. – na ołtarze!
Krzaklewski – na prezydenta.
Pierś – moralna, gdy zapięta.
Opatrzność – w Świątyni wkrótce.
Baczność! – Grom ma znów dowódcę.
„Quo vadis” (film) – już się kręci.
Instytut – jest. Ku pamięci.
Tradycja – zrąb jej ocalisz:
Kto w kaplicy wziął ślub? – Kalisz.
Telewizja – Familijna.
Komuna – znajdzie się kij na...
Wałęsa – nie cienki Bolek,
By pod stertą teczek poległ.
Jamroży – prezesem Totka.
Grześkowiak – Polonii ciotka.
Niebo – pięknie się obłoczy.
Nawet dolar – w górę skoczy!
Skąd u mnie ton zbliżony do entuzjazmu? Jak to, skąd? Z lektur. Udzieliło mi się. Widocznie jestem podatny. Czytam w „Naszym Dzienniku” sprawozdanie z przebiegu obchodów 1 Maja. W Poznaniu kontrmanifestanci obnosili transparent: „Poznań wolny od zarazy”. Pojawił się także biały niedźwiedź. Sprawozdawca utrwalił dialożek: „Czy mój synek może sobie zrobić zdjęcie z misiem? – pytała uczestniczka wiecu SLD. – Nie, bo jestem antykomunistycznym misiem!!! – padła odpowiedź”. Prawda, że Puchatek, chociaż rozumek miał mały, tego by nie wymyślił? Czytam dalej, bo warto: „Przeciwko działaczom SLD wystąpiły nawet przedmioty pozornie martwe – jeden z głośników transmitujących przemówienia komunistów popsuł się podczas grania Mazurka Dąbrowskiego, drugi zaciął się tuż przed odegraniem Międzynarodówki...” Jeśli to nie jest cud, to co nim jest? Durny głośnik, a świadomość godna członków „Naszości”.