Archiwum Polityki

Mandat dla ministra

Wniosek posłów SLD o wyrażenie wotum nieufności Markowi Biernackiemu, szefowi MSWiA, został odrzucony (155 głosów – za, 240 – przeciw). Odwołanie ministra z zaledwie sześciomiesięcznym stażem miało być pretekstem do parlamentarnej dyskusji na temat bezpieczeństwa. Skończyło się kłótnią reprezentantów koalicji i opozycji. Tymczasem bez ich porozumienia i współdziałania państwo może stracić kontrolę nad respektowaniem prawa w Polsce.

Wniosek o dymisję Biernackiego jest zmuszeniem rządu do aktywności – ta deklaracja Jerzego Dziewulskiego nie tłumaczy pomieszania zarzutów personalnych z merytorycznymi. Niektóre miały charakter ogólny („nie ma dorobku”, „jest bierny”, „arogancki”) – to o ministrze, który zabiegając o fotel prezesa Instytutu Pamięci Narodowej „wykazał brak zaangażowania” w sprawy MSWiA. Opieszałość w wydawaniu aktów wykonawczych do ustaw oraz w reagowaniu na sejmowe dezyderaty, złe zarządzanie policją i całym resortem, błędne decyzje personalne („Tomaszewski zwolnił poprzednią ekipę hurtem, a pan zwolnił ekipę Tomaszewskiego, niewielu tam fachowców pozostało...”) personifikowały odpowiedzialność. SLD krytykował Biernackiego za wszystko: od rosnących wskaźników przestępczości i mniejszej wykrywalności sprawców po obławę na tygrysa, za którego zapłacił śmiercią weterynarz, i blokadę policyjną paraliżującą cały dzień stolicę, w wyniku której znaleziono... trzy trefne tiry. – Ani jednej ustawy przez dwa i pół roku, choć nam mówiono, że bezpieczeństwo jest priorytetem tego rządu, a przecież my uchwaliliśmy 34 – intencja posła opozycji była czytelna, gdy zaczął wyliczać zasługi swego rządu. – 34 do 0 – triumfował.

– Macie prawo go nie lubić (bo sprawnie likwidował problemy majątkowe PZPR), ale wspierajcie go, nie podkładajcie mu nogi – Jan Maria Rokita (AWS), szef sejmowej komisji administracji, sprawozdawca, bronił Biernackiego bardziej jako partyjnego kolegę, aniżeli ministra odpowiedzialnego za sprawy wewnętrzne. Część zarzutów nazwał „odgrzewanymi kasztanami”. Pochwalił ministra, iż ten jako pierwszy od dziesięciu lat ma odwagę okazywać, że „prawo jest prawem”, a władza „jest stanowcza” (niestety nie podał przykładów).

Polityka 19.2000 (2244) z dnia 06.05.2000; Wydarzenia; s. 16
Reklama