W konkluzji tekstu, którego autorami są Federico Mayor, b. dyrektor generalny UNESCO, i Jerome Binde, dyrektor Biura Prognoz i Analiz UNESCO (POLITYKA 10), czytamy, że problemy XXI wieku można będzie rozwiązać, jeśli globalne wydatki wojskowe będą zmniejszone. Na dowód autorzy przytoczyli następujące porównanie: obecnie wydatki na cele wojskowe wynoszą rocznie 700–800 mld dolarów, podczas gdy – zgodnie z szacunkami ONZ – roczne koszty „zagwarantowania stałego powszechnego dostępu do elementarnego wykształcenia, odpowiedniego wyżywienia, wody pitnej i podstawowych urządzeń sanitarnych, a także opieki ginekologicznej dla kobiet” wyniosłyby zaledwie 40 mld dolarów. Szlachetne intencje autorów utrzymane są w stylistyce pacyfistycznych plakatów, na których po jednej stronie widniały samoloty, czołgi lub okręty wojenne, a po drugiej – szkoły, żłobki i szpitale, które mogłyby być zbudowane, gdyby zaprzestano, a przynajmniej zredukowano produkcję wojskową. Niestety, rzeczywistość okazała się bardziej złożona. Z badań prowadzonych w Sztokholmskim Międzynarodowym Instytucie Badań nad Pokojem (SIPRI) wynika, że w istocie wydatki wojskowe świata w 1998 r. wyniosły blisko 745 mld dolarów. Były one w Europie o 40 proc., a w świecie o 30 proc. mniejsze niż w 1990 r. Największy, bo aż ponad 10-krotny spadek w ostatniej dekadzie (1989–1999) odnotowano w Rosji. Na podstawie zawartych porozumień zniszczono też dziesiątki sztuk ciężkiej broni konwencjonalnej. Łącznie w Rosji i USA zniszczono ponad 20 tys. ładunków nuklearnych. Niestety – chociaż demilitaryzacja gospodarki i niszczenie zapasów broni, a zwłaszcza broni masowej zagłady, jest oczywiście zjawiskiem bardzo pozytywnym i pożądanym, bo oddala groźbę wojny – oczekiwanie, że przyniesie to natychmiast tzw.