Archiwum Polityki

Bydgoszcz po łebkach

[dla najbardziej wytrwałych]

„Most Królowej Jadwigi” Jerzego Sulimy-Kamińskiego to powieść szalenie istotna dla Bydgoszczy. Ukazuje losy miasta nad Brdą od lat trzydziestych po pięćdziesiąte z perspektywy przeciętnej rodziny, usiłującej chronić skromne, mieszczańskie ideały, całkiem nie pasujące do burzliwych czasów: do przedwojennych napięć na polsko-niemieckim pograniczu, do wyzwań okupacyjnych (innych niż w Generalnej Guberni, równie nieprostych), tudzież do tragigroteskowych reguł „nowego”, przywiezionego ze wschodu. Pisarz ani nie rozgrzesza, ani nie potępia, usiłuje opisać i zrozumieć motywacje odległe od łatwych schematów. W swe osiemdziesięciolecie bydgoski Polski porwał się na adaptację głównej sagi miasta i miał szansę na mądrą lekcję niedawnej historii. Niestety Andrzej Maria Marczewski poszedł po linii najmniejszego oporu: miast wybrać i udramatyzować najważniejsze tematy powieści, wolał w dwa wieczory przegalopować ją całą, jak leci. Otrzymaliśmy bryk pełen plakatowych postaci i naiwnych sytuacji, niepokończonych wątków i nonszalanckich cięć adaptacyjnych. Posiłkujący się tak „subtelnymi” efektami jak anonsowanie Niemców w Bydgoszczy „Piątą” Beethovena, a Rosjan – taktami Czajkowskiego. Zamiast autorefleksji powstała namaszczona akademia ku czci miasta, bardzo w starym stylu. Żal aktorów wrobionych w granie ogryzków postaci właściwie nie do uratowania (tam gdzie adaptacja dała szanse, powstały dobre role: Piotra Millnerowicza czy Józefiny Szałańskiej). I żal widowni postawionej w obliczu swoistego szantażu: czy w obliczu tak słusznego tematu wypada się przyznawać do zdegustowania i nudy? (js)

[dla każdego]
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]

Polityka 19.2000 (2244) z dnia 06.05.2000; Kultura; s. 51
Reklama