Pisanie biografii Hrabala hrabalowską frazą jest czynnością pozbawioną sensu. Żywoty pisarzy należy układać nie tylko wbrew ich frazie, ale w ogóle wbrew ich dziełu, w niezgodzie z ich artystycznymi i intelektualnymi zamiarami, przeciwko ich własnym, na ogół przebiegle choć niekiedy nieświadomie zaplanowanym, publicznym wizerunkom. Za nic, za nic nie może biograf pozwalać się opisywanemu autorowi uwodzić, wskakiwać w jego buty, za nic nie może przywdziewać jego kostiumów i bezkrytycznie powtarzać jego gestów. Jest to – że pozwolę sobie na pewną szokującą uwagę metodologiczną; otóż jest to, jak wszystko, co należy robić porządnie i do końca – zadanie trudne. Trzeba bowiem uważać, by nie włażąc w buty pisarza, nie włazić zarazem w jego życie we własnych buciorach – wychodzi na to, że po pisarzu i jego świecie przedstawionym najlepiej stąpać boso. Nie wiem, jakie ma stopy Monika Zgustova, autorka wydanej właśnie przez Wydawnictwo Dolnośląskie biografii Hrabala, nie widziałem kobiety na oczy, ale ci, co widzieli, mówią, że stopy też ma niezłe. Miałaby zatem biografistka wszelkie dane, by dotknąć istoty rzeczy, niestety, niestety dała się ona (w końcu nie ona jedna) uwieść hrabalowskiej frazie, gładko wskoczyła w kamasze Bohumila Hrabala, niekiedy odnosi się nawet wrażenie, że tak jak autor „Postrzyżyn” pod przemożnym wpływem stryja Pepina nosił w pewnym okresie życia dwie pary spodni, tak madame Zgustova pod przemożnym wpływem Hrabala nosi na sobie cały dostępny jej przyodziewek pisarza. Widać oczywiście w tekście ostrą inteligencję i przenikliwą wrażliwość autorki, ale widać też niestety, że poza przeczytaniem utworów Hrabala niczego ona praktycznie nie zrobiła, do innych źródeł nie dotarła, w książce daremnie szukać dokumentów, listów, cytatów z wywiadów, relacje świadków Hrabalowego żywota bardzo są sporadyczne i – powiem szczerze – mało wiarygodne.