Przed 1990 r. walką z przestępczością kryminalną zajmowała się Milicja Obywatelska i w pewnym zakresie Służba Bezpieczeństwa oraz Wojska Ochrony Pogranicza. Służby te podlegały jednemu ministrowi spraw wewnętrznych. Dziś przestępców ściga policja, UOP, celnicy, Straż Graniczna, inspektorzy celni, wywiad skarbowy, Żandarmeria Wojskowa, urzędy skarbowe, Biuro Ochrony Rządu. Służby te podlegają wielu szefom: ministrowi spraw wewnętrznych i administracji, obrony, finansów, sprawiedliwości, a nawet premierowi (UOP). Stosują one rozmaite techniki operacyjne i pozyskują konfidentów. W rezultacie – jak mówił Antoni Podolski, podsekretarz stanu w MSWiA, prezentując w Sejmie projekt ustawy – nie ma dziś w Polsce właściwego obiegu informacji kryminalnej.
Nierzadko w tym samym czasie te same osoby czy grupy przestępcze ścigane są przez różne służby. Nie nawiązują one współpracy i nie przekazują sobie zdobytych – niemałym kosztem – informacji. Nie zawsze da się to wytłumaczyć obawą przed dekonspiracją własnych agentów i metod pracy. Każda ze służb chce zapisać jak najwięcej sukcesów na własnym koncie. Sukcesami, zwłaszcza nagłośnionymi przez media, można uzasadnić sens swego istnienia oraz starań o większy budżet, o fundusz nagród, awanse i ordery.
– Wstyd to przyznać, ale rozbicie kilku groźnych grup przestępczych było możliwe tylko dzięki temu, że wymianą informacji i koordynacją działań między naszą policją i innymi służbami zajęli się rezydujący w Polsce oficerowie łącznikowi obcych policji i służb specjalnych – twierdzi wyższy funkcjonariusz policji!
Ofensywa neowachowszczyzny
O potrzebie koordynacji walki z przestępczością mówi się już od lat. Latem 1998 r. premier Jerzy Buzek stworzył międzyresortowy zespół pod kierunkiem ówczesnego wicepremiera i szefa MSWiA Janusza Tomaszewskiego, a ten w listopadzie 1998 r.