Przygnębiająca statystyka jest wynikiem bezprecedensowych badań epidemiologicznych prowadzonych w tym roku przez Instytut prof. Skarżyńskiego. Do końca roku objętych nimi będzie 100 tys. mieszkańców Polski. Już jednak dotychczasowe wyniki pokazują skalę problemu. Towarzyszące analizom lekarskim badania psychologiczne dowodzą, że nawet niewielkie zaburzenia słuchu mogą przekładać się na bardzo poważne dolegliwości społeczne. Ludzie dotknięci nimi są bardziej drażliwi, mają kłopoty w nauce, o wiele trudniej przyswajają język mówiony i pisany polski, nie mówiąc o językach obcych.
Popatrzmy teraz na statystyki z perspektywy osobistej i rodzinnej. Wynika z nich, że nie istnieje praktycznie środowisko, w którym nie byłoby osób mających niewielkie choćby kłopoty ze słuchem. Najczęściej jednak nie zdajemy sobie z tego sprawy, przypisując różne dolegliwości, np. szumy i zaburzenia równowagi, innym czynnikom, choćby ciśnieniu krwi lub ogólnie pojętej cywilizacji.
Wielki problem wymaga niebanalnych rozwiązań. Prof. Henryk Skarżyński, światowej klasy otolaryngolog (jako pierwszy w Polsce i Europie Wschodniej wprowadził w 1992 r. metodę wszczepiania implantów ślimakowych, a w 1998 r. dzięki niemu Polska stała się czwartym krajem na świecie, w którym zaczęto wszczepiać implanty słuchowe do pnia mózgu), przygotowuje swoje programy z determinacją i precyzją generała szykującego długotrwałą wojnę.
Jak w każdej batalii najważniejsze jest rozpoznanie – jak najdokładniejsze i obejmujące jak największą liczbę osób systematyczne badania przesiewowo-epidemiologiczne. Dzięki nim można wykryć chorych, gdy jeszcze (jak się to najczęściej dzieje) nie zdają sobie sprawy, że mają problemy ze słuchem. Uzyskane w ten sposób dane są również cennym materiałem dla urzędników kas chorych planujących wydatki na usługi medyczne i polityków odpowiedzialnych za politykę zdrowotną państwa.