Dziwne, ale nie bardzo. Więcej niż o ekologicznych choinkach i wypieku opłatków mówi się o korupcji. A czy to nowalijka? Zjawisko stare jest, ponadustrojowe. To szacowna klasyka – opowieść doktora Stanisława Słonimskiego (ojca poety) o wojnie rosyjsko-japońskiej w 1905 r. Generalicja ewakuowała się do Portu Artura przytomnie zabierając pancerne kasy z okrętów. Wypatrywaniu przez lornetki, który krążownik zatonął, towarzyszyły dialogi:
– „Piotr Wielikij” – dieńgi padawaj!
– „Ilja Muromiec” – dawaj dieńgi!
I wypchane rublami woreczki wędrowały z rąk do rąk. Wytrenowanych i chwytnych. Zostawmy Rosję carów. W Ameryce nie lepiej. Groucho Marx dawno temu podał przepis; test na uczciwość. Wystarczy zapytać faceta: – Panie, czy jest pan skorumpowany? Jeżeli oczy zbłękitnieją niewinnością i twardo zaprzeczy – lepiej omijać go łukiem: niezły z niego draniaszek. A że pokazuje czyste ręce? Właśnie je umył, po załatwieniu koleżce koncesji na wodociągi. Działania antykorupcyjne, słynny telefon dla życzliwych? To również było. Znana historyjka – w urzędzie podatkowym w Tel Awiwie co kilka godzin odzywał się głos w antykorupcyjnym telefonie:
– Chciałem poinformować, że niejaki Salzman, zamieszkały przy ulicy Ben Guriona 7 mieszkania 21, ma nielegalną szlifiernię diamentów i rezydencję w Herzliji, załatwioną z pominięciem prawa budowlanego. Oprócz rezydencji ten Salzman (przyjechany z Rosji) ma dwa butiki, pub i koszerną restaurację. Podatków żadnych nie płaci: to także udało mu się załatwić.
Po tygodniu na ulicy Ben Guriona zjawili się inspektorzy. Zabrali Salzmana jak swego. Zatrzymany przyznał się, że to on dzwonił.