Archiwum Polityki

Pustynia, która żywi się mgłą

Gdy w połowie XIX w. szwedzki badacz Charles Anderson dotarł na pustynię Namib, napisał: „Trudno by szukać na świecie miejsca bardziej przypominającego piekło. Kiedy po raz pierwszy oczom moim ukazało się to straszne pustkowie, przeszył mnie dreszcz. Niewątpliwie jest to miejsce, które śmierć najchętniej wybrałaby sobie na domostwo”. Wąski pas ziemi, ciągnący się 2 tys. km wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża Afryki, zmieniły w pustynię dwa czynniki: napędzany najgorętszym na świecie słońcem mechanizm stref wysokiego ciśnienia, który zatrzymuje wilgotne powietrze w okolicy równika i lodowaty prąd oceaniczny Beneguela pochodzący z rejonu Antarktyki. Beneguela ochładza ocean obniżając parowanie z powierzchni wody, niezbędne, by spadł deszcz.

Pustynia jest martwa tylko pozornie. Jest nieprzewidywalna. Temperatura skacze tu od 0 do 40 stopni C. Są lata, kiedy nie pada wcale, są takie, kiedy roczne opady przekraczają średnią o 1000 proc. Żyją tu tylko takie rośliny i zwierzęta, które nauczyły się czekać: na wodę, na zmierzch, na chłodniejsze miesiące; które opracowały perfekcyjne strategie uciekania przed gorącem i czerpania wilgoci z wszelkich możliwych i niemożliwych źródeł.

Pustynia Namib żywi się mgłą. Ten sam zimny prąd, który zabrał jej deszcz, co jakiś czas sprowadza mgłę sięgającą nawet kilkadziesiąt kilometrów w głąb lądu.

Pustynne trawy i melony wchodzą korzeniami płytko pod powierzchnię, by móc chłonąć wilgoć. Welwiczia, roślina występująca tylko tutaj, swój główny korzeń wpuszcza głęboko, nawet do 3 m pod ziemię. To spiżarnia na najgorszy czas. Płytki system korzonków, tak jak trawy, czerpie wilgoć z powierzchni ziemi, a pory długich skórzastych liści kropla po kropli piją wodę, która zbiera się na nich nad ranem. Wymyślony przez welwiczię mechanizm sprawia, że niektóre jej okazy dożywają 2 tys. lat.

Mrówki, żuki, węże, jaszczurki, ptaki piją wodę, która zbiera się na powierzchni roślin i skał. Gdy nocą przychodzi mgła, na zbocza wydm wychodzą chrząszcze z rodziny czamuchowatych, kopią w piasku miniaturowe dołki i spijają tworzące się w nich kropelki wody. Inne z kolei ustawiają pancerz w kierunku wiatru, stają na głowie, a zbierająca się woda spływa wprost do ich otworów gębowych. Także gekony długim językiem zbierają osiadającą na ich ciałach, a zwłaszcza wypukłych gałkach ocznych, wilgoć. Gdy zaspokoją pierwsze pragnienie, polują na nasiąknięte mgłą chrząszcze. Same z kolei stają się źródłem wody dla żmii rogatej, która niewidoczna, zakopana w piasku po same oczy czeka na nieostrożne jaszczurki.

Polityka 51.2000 (2276) z dnia 16.12.2000; Na własne oczy; s. 108
Reklama