Archiwum Polityki

Gulasz po angielsku

Jedni wróżą, że niebawem (o ile już nie jest) język angielski stanie się współczesną łaciną świata, że ani w biznesie, ani w dyplomacji, ani w Internecie bez angielskiego ani rusz. Inni przyznają, że być może angielski stanie się językiem świata, ale bardzo prymitywnego, bo setki milionów ludzi w różnych krajach używać będą – na podobieństwo praludzi – tylko ok. 1000 słów, bo tyle wystarczy do porozumienia w najważniejszych sprawach. Będzie to swoisty gulasz po angielsku.

Czym to się naprawdę skończy, jest zmartwieniem następnych pokoleń. Tymczasem w Polsce brak znajomości języka angielskiego doskwiera nam boleśnie. Już dzisiaj czują to nasi żołnierze, którzy mają się dogadywać z kolegami z NATO. Urzędnicy i politycy niebawem w szerokiej skali i na co dzień będą się musieli porozumiewać z partnerami w Unii Europejskiej.

Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje w ramach planowanej reformy szkolnictwa zwiększyć dawkę nauki języków obcych. W nowym liceum od 2002 r. nauka pierwszego języka obcego zajmować będzie 300 godzin, a drugiego – 229 godzin. Dzisiaj, według GUS, najbardziej popularny wśród uczniów jest angielski (co trzeci uczeń ma z nim kontakt) i niemiecki (co czwarty uczeń). W szkołach zawodowych połowa uczniów uczy się rosyjskiego. Kłopot polega na tym, czy nauka jest na odpowiednio wysokim poziomie? Mówiąc szczerze – nie jest. A zasadniczy powód to brak dobrych nauczycieli. Ministerstwo proponuje nieokreślony, przynajmniej na razie, program kształcenia nauczycieli języków obcych, zdolnych do ich nauczania na poziomie podstawowym.

Polityka 18.2000 (2243) z dnia 29.04.2000; Gospodarka; s. 66
Reklama