Archiwum Polityki

Kto zdefraudował, kto nie dopilnował

Ewa Śleszyńska-Charewicz niespodziewanie zrezygnowała z funkcji generalnego inspektora nadzoru bankowego NBP. Nieoficjalnie mówi się, że przyczyną była m.in. upadłość Banku Staropolskiego, której nadzór bankowy nie zdołał zapobiec. NBP zdementował te spekulacje. Ale sprawa Staropolskiego zatacza coraz szersze kręgi. Wyraźnie widać już rozmiary szkód, jakie ta katastrofa wywołała na całym rynku finansowym. Na porządku dziennym staje też problem odpowiedzialności osób, które doprowadziły do najkosztowniejszego upadku w dziejach polskiej bankowości.

Bank Staropolski stanowił trzon imperium finansowego kontrolowanego przez Piotra Bykowskiego. W skład grupy wchodziły też poznański Invest Bank, Invest Bank Ukraina w Charkowie i od ubiegłego roku Ogus Bank w Mołdawii oraz kilka spółek zajmujących się ratalną sprzedażą samochodów, z Polskim Towarzystwem Samochodowym w Bydgoszczy na czele. Wszystkie firmy były powiązane kapitałowo i w 1994 r. utworzyły konsorcjum pod nazwą Auto-Kredyt Polska, mające organizować i finansować ratalną sprzedaż aut na wielką skalę. Głównym źródłem finansowania całego systemu były lokaty walutowe osób fizycznych w BS. W celu ominięcia przepisów dotyczących koncentracji kredytów, zwłaszcza w stosunku do akcjonariuszy banku, Staropolski dokonywał legalnych lokat w ukraińskim banku, a on dopiero kredytował nimi „familijne” spółki samochodowe. Do Charkowa trafiło ok. 150 mln dolarów. Pieniądze te nigdy nie wróciły do BS, a część z nich, zdaniem NBP, wyprowadzono ostatecznie do Luksemburga.

Gdy Komisja Nadzoru Bankowego zawiesiła w styczniu działalność BS, miał on już 474 mln zł strat. 150 tys. osób ulokowało w nim 812 mln zł, z czego blisko 630 mln zł objętych jest gwarancjami. Upadły bank posiada ok. 100 mln zł wolnych środków, trzeba będzie jednak pokryć z nich m.in. koszty gigantycznej operacji wypłat, co pochłonie kilkanaście milionów. Resztę, czyli ok. 540–550 mln zł, zwróci w maju klientom BS Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Na tę astronomiczną sumę zrzucają się właśnie banki, co z pewnością mocno podkopie ich kondycję finansową. Na tym nie koniec. Banki giełdowe powinny liczyć się z niższymi notowaniami. Ich akcjonariuszom nie podoba się bowiem, że muszą one pokrywać cudze straty. Skutki upadłości BS skomentował ostatnio amerykański bank inwestycyjny Merrill Lynch.

Polityka 18.2000 (2243) z dnia 29.04.2000; Gospodarka; s. 72
Reklama