Ludwik Stomma w swym felietonie (POLITYKA 10) zaapelował o życzliwe traktowanie pojawiających się masowo w Polsce żebraków rumuńskich. Społeczeństwo polskie ma, w jego opinii, dług wdzięczności wobec narodu rumuńskiego za przyjęcie, jakiego doznali polscy przedstawiciele władzy polskiej po ucieczce 17 września do Rumunii. Przytacza też informację Sławoja-Składkowskiego o obiadach, jakimi częstowano wówczas cierpliwie polskich uchodźców, lub jak ktoś woli, uciekinierów. Z tego powodu mamy być wdzięczni napływającym do nas stamtąd żebrakom i nie odsyłać ich z powrotem tam, skąd przyjechali. Wprawdzie, w kwestii gościnnego przyjęcia, historyk Jerzy Łojek pisze w „Kalendarzu historycznym”: „Mościcki i cały rząd zostali przez Rumunów natychmiast internowani”, ale ograniczę się tylko do kwestii tytułowych obiadów. Porównanie sytuacji dokonane w felietonie nie jest całkowicie stosowne. Powód ówczesnej podróży Polaków do Rumunii wynikał z przyczyn spowodowanych przez siłę wyższą – chodziło o azyl polityczny, nie zaś o wyjazd o charakterze zarobkowym.
Polacy we wrześniu 1939 r. uciekali również na Węgry – chyba też jadali tam obiady, ale problemów z tym jakoś nie ma.
Jeśli rumuńskich żebraków wypędza tak licznie z własnego kraju sytuacja polityczna lub materialna, to dlaczego nie starają się w Polsce o azyl polityczny lub zezwolenie na pracę. Skrajnej biedy chyba nie cierpią, skoro stać ich na długą podróż. Na żebraninie, jak wynika z enuncjacji prasowych, zarabiają świetnie, lepiej niż niejeden obywatel polski na państwowym etacie. Może należałoby przyjrzeć się zagadnieniu właśnie od tej strony? (...)
Za sytuację obywateli rumuńskich, podróżujących z własnej woli w celu uprawiania żebraniny za granicę odpowiedzialny jest chyba rząd rumuński.