Serbowie po raz trzeci w tym roku wybierali prezydenta kraju. Poprzednio, we wrześniu i październiku, pierwsza tura nie przyniosła rozstrzygnięcia, a drugą unieważniono z powodu niskiej frekwencji. Zgodnie z ordynacją powinna ona wynosić ponad 50 proc.
Pod naciskiem polityków zmieniono wprawdzie ordynację wyborczą, ale pierwsza tura odbywa się nadal według starych zasad, czyli wymagana jest ponad 50-proc. frekwencja.
Do powtórki stanęli teraz trzej kandydaci: urzędujący prezydent Jugosławii Vojislav Kosztunica, lider Demokratycznej Partii Serbii – umiarkowany nacjonalista, jak siebie określił, popierany przez część proreformatorsko zorientowanych wyborców; Vojislav Szeszelj, faszyzujący nacjonalista, któremu list ze swym poparciem przysłał sądzony w Hadze były dyktator Slobodan Miloszević, oraz Borislav Pelević, lider prawicowej, nacjonalistycznej Partii Jedności Serbii, założonej przez zbrodniarza wojennego Arkana.