Archiwum Polityki

Czarna czkawka

Może ustalić w referendum, że górnictwo ma być na zawsze wyjęte spod praw rynku

Od nowego roku rząd chciał zamknąć siedem najbardziej nierentownych kopalń, zlikwidować najgorsze holdingi węglowe i radykalnie ograniczyć przerosty zatrudnienia w górnictwie. Te plany w dużej mierze są już nieaktualne. Górnicy, którym tym razem nikt już nie obiecuje wysokich odpraw, w referendum zagrozili generalnym strajkiem. Rząd zmiękł i zaczął wycofywać się z twardego programu. Jeden z socjologów zauważył, że obrona potęgi nierentownego górnictwa to obrona maszyn do pisania przed komputerami. Na razie maszyny są górą. W minionym tygodniu parlamentowi przedstawiono już łagodniejszą wersję naprawy. Rząd rezygnuje z likwidacji siedmiu kopalń już od Nowego Roku, a zasady ich zamykania ustali później, w trakcie rozmów ze związkowcami. Takie rozmowy mogą ciągnąć się miesiącami, bo górnicy chcieliby najpierw dyskutować o zasadności zamykania, a nie o warunkach tej przykrej operacji. A to kolosalna różnica. Wcześniej zakładano, że z górnictwa odejdzie około 35 tys. ludzi, z tego połowa na emerytury i renty, a dla pozostałych znajdzie się pracę poza sektorem, co będzie kosztować budżet 900 mln zł. Teraz rząd proponuje górnikom z zagrożonych kopalń pracę w tych, które ocaleją, i to na czas nieokreślony. Tak więc w górnictwie nadal będzie za dużo ludzi, którzy – z braku innego zajęcia – będą kopać węgiel, którego też jest za dużo. Wszystko więc zostanie po staremu.

W resorcie gospodarki wyliczono, że w ciągu najbliższych czterech lat na reformę górnictwa trzeba będzie przeznaczyć 8,5 mld zł. Ponadto z prawie 21 mld zł obecnych długów aż 13 mld zostanie darowanych. Niemal miliard złotych będzie kosztować powołanie nowej Kompanii Węglowej, powstałej z likwidacji pięciu dotychczasowych spółek. A to przecież koszty tylko ostatniego, piątego od 1990 r. programu naprawczego.

Polityka 50.2002 (2380) z dnia 14.12.2002; Komentarze; s. 16
Reklama