Nie będę licytował się z Danielem Passentem, który z nas bardziej kochał Andrzeja Wajdę za komuny [art. „Bronię baronów”, POLITYKA 48, polemika z art. Krzysztofa Kłopotowskiego „Wersalu nie będzie”, który ukazał się w „Rzeczpospolitej” – red.]. Objawiałem swe uczucia wyraźnie w opozycyjnym obiegu kulturalnym, gdy Passent musiał nieco tłumić swoje pracując w „Polityce” za dyktatury
gen. Jaruzelskiego. Porównanie mnie do partyjnych stupajków prześladujących filmowców autor może sobie w buty włożyć.
Passent robi ze mnie pyszałka przeinaczając sens mojego artykułu w „Rzeczpospolitej” z 17 listopada. Tymczasem była to poparta cytatami odpowiedź na zarzut rzekomej „lepperyzacji” krytyki filmowej. Moje kolejne teksty o baronach kinematografii stawały się dlatego bardziej radykalne, ponieważ baronowie nie chcieli słuchać argumentów za reformą kinematografii i dopuszczeniem do głosu młodych reżyserów.
Jeśli czytelnicy „Polityki” chcą wiedzieć, o co naprawdę toczy się spór, radzę zajrzeć do mojego tekstu. Od Passenta tego się nie dowiedzą.
Krzysztof Kłopotowski
Od autora:
List Krzysztofa Kłopotowskiego świadczy, że zamiast wnikać w meritum polemiki woli wnikać w życiorys polemisty. (Akurat praca w „Polityce” nie jest żadną plamą - mam inne grzechy na sumieniu). Szkoda, że Autor nie skorzystał z okazji, aby bronić swojego artykułu. Zapewne dlatego, że jest nie do obrony.