Archiwum Polityki

Nigdy więcej!?

Jako bywalczyni kina Szpak, opisanego przez Marka Ławrynowicza, nie zgadzam się z twierdzeniem, że Polakom brak nawyku chodzenia do kina [art. „Do kina czy na film”, POLITYKA 46, dot. polskich multipleksów – red.]. Rzecz w tym, że starsi zostali oduczeni, a młodsi nie nauczeni tego nawyku. Powodem są nie tylko wysokie ceny biletów i także południowoamerykańskie seriale nadawane na tylu kanałach oraz Eurosport, co skłania wiele osób do siedzenia w kapciach na własnej kanapie. Po prostu nie ma na co pójść! Gdy byłam w szkole podstawowej (początek lat 50.), chadzaliśmy do kina z rodzicami przynajmniej raz w miesiącu. Gdy byłam w liceum, chadzałam z koleżankami 2–3 razy w miesiącu na filmy, o których się potem rozmawiało na przerwach. Gdy studiowałam, to niezależnie od bywania w normalnych kinach, gdzie oglądałam westerny, ale i „Pociągi pod specjalnym nadzorem”, czy też „Czerwoną pustynię”, przynajmniej raz w miesiącu z tłumem koleżanek i kolegów chodziliśmy na spotkania Dyskusyjnego Klubu Filmowego do Auli Kryształowej SGGW na Ursynowie. (...) Jeszcze w latach 80., pracując na uczelni, przynajmniej raz w tygodniu chodziłam na poranne seanse z tłumem wagarowiczów.

Gdy na Ursynowie wybudowano Multikino, wybrałam się tam po raz pierwszy z mymi dorosłymi dziećmi. Po tym doświadczeniu powiedziałam sobie – nigdy więcej! Smród zjełczałego oleju od popcornu, agresywna w swym nachalnym łomocie muzyka – i to najgorsze: 15 minut głupawych reklam z głośnikami rozkręconymi na full. A ja mam nawyk oglądania Polskiej Kroniki Filmowej i dodatków krótkometrażowych – tworzonych przez wybitnych artystów.

Polityka 50.2002 (2380) z dnia 14.12.2002; Listy; s. 95
Reklama