W roku 1978, kiedy nasi piłkarze nie zdobyli w Argentynie mistrzostwa świata, a zajęli jedynie piąte miejsce, całą ekipę, zwłaszcza ówczesnego selekcjonera Jacka Gmocha, poddano w kraju miażdżącej krytyce. Najczęstszym pytaniem, jadowicie i uporczywie stawianym wówczas Gmochowi przez media i kibiców, było pytanie: Dlaczego w jednym z decydujących, a przegranych spotkań nie wystawił Bońka? Pytanie to padało tak obficie i tak natrętnie, że stało się swoistym bon motem i frazą sezonu. Należało do dobrego tonu i było dowodem inteligencji umiejętne stosowanie tej frazy. Na przykład w czasie burzliwej debaty, czy Związek Sowiecki przetrwa do roku 1984? – a o niczym innym przecież się wtedy nie mówiło – dobrze było wstać i jakiemuś specjalnie roznamiętnionemu prelegentowi wrzucić znienacka w tok gorączkowego wywodu: Dlaczego Gmoch nie wystawił Bońka? Obecna fraza sezonu: Dlaczego Boniek sam siebie wystawił? – nawet jak ma tamtą frekwencję, nie ma tamtej lekkości.
W wywiadzie udzielonym Krzysztofowi Guzowskiemu („Rzeczpospolita” nr 283) Zbigniew Boniek powiada: „Bawią mnie fantazje ludzi, którzy analizują powody mojej rezygnacji. Nie mają przecież o tym żadnej wiedzy”. O, przepraszam bardzo! Nie wszyscy nie mają o tym żadnej wiedzy, niektórzy mają o tym wiedzę dość sporą, ja zaś osobiście mam o tym wiedzę całkowitą. Tak jest. W sprawie rezygnacji Bońka wiem wszystko, wiem w tej sprawie więcej niż wie Boniek, co zresztą nie jest z mojej strony jakimś aktem poznawczej brawury, człowiek – jak powszechnie wiadomo – nieraz sam nie wie o sobie wszystkiego, nieraz więcej wiedzą inni.
Żeby mieć wiedzę co do rezygnacji Bońka, nie trzeba też kończyć ani ogólnych fakultetów wiedzy specjalnej, ani szczególnych fakultetów wiedzy o Bońku.