Co prawda późno, ale także w Austrii pomyślano o odszkodowaniach dla cudzoziemców za pracę przymusową w latach 1939–45.
Poprzednie rządy ograniczyły się do powołania komisji historyków (1998 r.), która miała zbadać zakres problemu i dokumentację. Teraz jednak na czele rządu stanął demokrata i chrześcijanin Wolfgang Schussel, a nowa młoda generacja, w tym także polityków, jest za ostatecznym zamknięciem tego odległego rozdziału naszej przeszłości. Jeżeli mamy z Polakami czy innymi narodami żyć pod jednym dachem Unii Europejskiej, to pora zrobić i ten krok w kierunku sprawiedliwości, humanitaryzmu, pokoju między naszymi społecznościami. Według badań 62 proc. Austriaków aprobuje decyzję dotyczącą odszkodowań.
Jak szerokie są pani pełnomocnictwa?
Obejmują one wszystko to, co dotyczy osób przymusowo zatrudnionych w latach wojny i ograniczonych w swej wolności czy pozbawionych jej. Nie należy więc na przykład do mnie kwestia odszkodowań za tzw. aryizację majątku Żydów wywłaszczonych przez nazistów. To bardzo skomplikowany problem, wymagający osobnego zbadania (robi to komisja historyków) i załatwienia.
Kto może liczyć na przyszłe odszkodowania za pracę przymusową w Austrii i związane z nią krzywdy?
Białorusini, Polacy, Ukraińcy, Rosjanie (liczbę ogólną oceniam na 150 tys.), słowem członkowie tych wszystkich narodowości, które były szczególnie doświadczone i stygmatyzowane przez nazistów. Ludzie ci musieli nosić naszyte na ubraniach pierwsze litery swej narodowości (np. „P”), a ich usunięcie groziło nawet śmiercią. Uprawnieni do odszkodowań dzielą się na trzy grupy: więźniów obozów koncentracyjnych, zlokalizowanych na terenie Austrii (np. Mauthausen i jego oddziały), robotników eksploatowanych przez zakłady przemysłowe, na koniec osób zatrudnionych u rolników.