Jak dowiedzieliśmy się, w filmowej wersji „W pustyni i w puszczy” pocieszny Murzynek Kali nie będzie głupim prymitywem, lecz przedstawicielem odwiecznej wiedzy swojej rasy. W „Ogniem i mieczem” czarny charakter Chmielnicki, zbuntowany przeciwko naszym, okazał się wybitnym ukraińskim mężem stanu. W „Przedwiośniu” Baryka nie będzie prowadził zrewoltowanego proletariatu na Belweder, lecz będzie wzywał do pojednania narodowego. W „Krzyżakach”, w ramach przyjaźni polsko-niemieckiej Wielki Mistrz von Jungingen, błogosławiony przez papieża (skądinąd fakt historyczny) co prawda zginie, ale przypadkiem, ku ubolewaniu króla Jagiełły i naszych. Wajda usunął z „Ziemi obiecanej” scenę, w której młody prężny kapitalista Olbrychski pieścił się z nie swoją żoną. Można by też zmienić „Wesele”: zamiast końcowego hipnotycznego beznadziejnego tańca, tryumfalny polonez z biało-czerwonym sztandarem.
I mówi się, że nasze kino nie jest twórcze! Może jest ono nieścisłe jako ilustracja klasyków, ale za to jaka fantazja! Najwyższy czas, by przestać na nie narzekać.