Jestem bardzo zdziwiona i wprost zbulwersowana tytułem artykułu (POLITYKA 44), jak i treścią umieszczoną w nagłówku. Nie chodzi tu przecież o żaden zysk, tylko odebranie od bogatej spółki francuskiej tego, co się mi należy, co włożyła w odbudowę lokalu i całego domu moja matka, a więc dorobku całego życia, aby zapewnić mi podstawę bytu – mieszkanie (dowody – umowa najmu z 1949 r. podpisana przez właścicieli L. Zbyszewskiego i L. Biechońską poświadczone notarialnie przez H. Włoskowicza oraz rachunki nr 1 i 2 – firma Sztykiel i Wiedigier). Pozostali lokatorzy potraktowali Francuza jak zbawiciela, gdyż otrzymali mieszkania za darmo z kwaterunku, a więc zostali przez właściciela uwłaszczeni. Mnie właściciel wywłaszcza, gdyż zabiera mieszkanie, a więc to, co włożyli rodzice w jego odbudowę i w 30 proc. odbudowę całego domu. Zmusza do zrobienia jemu darowizny, bezpodstawnie bogaci się moim kosztem, krzywdzi mnie materialnie i moralnie. (...) Nie mieszkam ostentacyjnie sama w kamienicy. Jestem zmuszona mieszkać, gdyż właściciel nie chce mnie spłacić, a chcę więcej pieniędzy od firmy francuskiej niż inni lokatorzy, gdyż (...) odbudowałam lokal i partycypowałam w odbudowie całego domu i to wszystko za własne pieniądze. (...) „Podobno Dąbrowscy wpakowali w odbudowę kamienicy ponad 2 mln zł”. Znów pan redaktor niepotrzebnie operuje i ujawnia kwotę pieniędzy zamiast pisać ogólnie. Bardzo mnie natomiast zdziwiło słowo „podobno”. Przecież pan redaktor posiada komplet rachunków i umowę najmu z 1949 r. Są to niezbite fakty, a więc działa na moją niekorzyść. (...) Pan redaktor imputuje mi, że to ja wyceniłam na 30 proc.