Archiwum Polityki

„Wyklęte słowo eutanazja”

Czy eutanazja jest morderstwem, czy wybawieniem bliźniego od potwornych męczarni? Czy w wypadku nieuleczalnej choroby mamy prawo decydować, kiedy i jak umrzemy? – po Raporcie (POLITYKA 46) dyskutowali nasi internetowi czytelnicy.

(...) Podane w artykule przykłady nieludzkich katorg, jakich doświadczają osoby będące w ostatnim stadium pseudożycia, napawają mnie odrazą i niepokojem. Niepokojem, że ja mógłbym się znaleźć w takiej sytuacji i tak samo błagałbym o śmierć i patrzył, jak moje błagania pozostają bez odzewu. Myślę, że eutanazja jako forma dobrowolnej śmierci powinna być obwarowana odpowiednimi zabezpieczeniami medycznymi i prawnymi nie pozwalającymi na jej nadużywanie. Powinna być jednak dostępna dla osób, dla których życie stało się męczarnią i których ostatnim życzeniem jest godnie umrzeć.

Student z Niemiec

 

(...) Mówi się, że ludzie są zdolni przetrwać bardzo wiele, tak, to prawda, ale tylko ci, którzy widzą tego sens, którzy mają wolę życia i walki o nie. Jednak jakie mamy prawo nakazywać komuś, by żył, kiedy dla niego tożsame jest to z cierpieniem, którego istoty nawet nie potrafimy sobie wyobrazić? Według mnie roszczenie sobie prawa do tego jest egoizmem. Nie można nikogo zatrzymywać na siłę, trzeba umieć kochać, by zrozumieć i pozwolić odejść.

Geisza

 

(...) Zastanawiam się, czego życzy sobie większość ludzi cierpiących i chorych, także beznadziejnie, albo po prostu starych. Czy tego, żeby lekarz „na ich żądanie” mógł ich uśmiercić, czy raczej tego, by się nimi przyzwoicie zajął. Przypuszczam, że tych drugich byłoby jednak więcej. Gdyby jeszcze udało się zapewnić prawo tych pierwszych do „godnej śmierci” w taki sposób, by nie odczuli tego na sobie ci drudzy. Ale tego się po prostu nie da. (...) Czy zgoda na przyspieszanie śmierci zastrzykiem w tzw. beznadziejnych przypadkach nie otworzy furtki, której potem się nie zamknie?

Polityka 48.2000 (2273) z dnia 25.11.2000; Społeczeństwo; s. 78
Reklama