Archiwum Polityki

Sawanna za miedzą

W dziedzinie ogrodów zoologicznych obowiązuje w Polsce wolny rynek. Pojawiają się parki safari o czysto komercyjnym profilu, prywatne kolekcje i hodowle dzikich zwierząt. Żeby założyć prywatny ogród zoologiczny, wystarczy zezwolenie od starosty.

W Kadzidłowie na Mazurach, w pierwszym prywatnym parku dzikich zwierząt w Polsce, na olbrzymich wybiegach pasą się sarny, jelenie, osły. Wilki mają dla siebie spory kawałek lasu ogrodzony siatką. Świnie wietnamskie biegają po całym terenie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak właśnie powinien wyglądać ogród zoologiczny z prawdziwego zdarzenia. Niestety, tylko na pierwszy. Potem dochodzi się do wybiegu żubra, który drepcze we własnych odchodach, do małej woliery, w której miotają się trzy orły stepowe, wreszcie do schowanej wstydliwie na uboczu obskurnej i malutkiej klatki jenotów.

Założyciel parku w Kadzidłowie dr Andrzej Krzywiński jako hodowca cieszy się dużym prestiżem w środowisku naukowym, jest uznanym na świecie ekspertem od jeleniowatych. Udało się mu rozmnożyć m.in. unikalne białe jelenie św. Huberta. Jako pierwszy w Polsce uzyskał przychówek od żurawi. Mnoży głuszce i cietrzewie. Wychował jarząbki od jajka. Ma niezwykłe podejście do zwierząt, sikorki siadają mu na rękach, a ryś pozwala drapać się za uchem. Problem w tym, że 80-hektarowy park stara się prowadzić właściwie sam. Poza dwoma pracownikami nie zatrudnia nikogo na stałe, bo nie ma na to pieniędzy. Reszta to wolontariusze, studenci, którzy odbywają tam praktyki i zmieniają się co kilka tygodni.

Zwierzęta albo dostają jeść, albo nie. Zależy, czy dr Krzywiński jest na miejscu, czy akurat wyjechał, czy pracownik poprzedniego dnia nie zabalował, czy są studenci, czy akurat nie ma – opowiada wolontariuszka, która pracowała przez kilka tygodni w Kadzidłowie. – Gdy przyjechaliśmy, nikt nie ustalał z nami zakresu obowiązków. Sowy były karmione, jak ktoś sobie o nich przypomniał, wilkom rzuca się od czasu do czasu jakiś ochłap, cały czas krążą przy siatce, bo są głodne.

Polityka 48.2000 (2273) z dnia 25.11.2000; Społeczeństwo; s. 91
Reklama