Archiwum Polityki

Tu nie ma krokodyli

Taka sytuacja: gdzieś w terenie działacz AWS wraca do domu wcześniej niż zapowiedział. Patrzy gospodarskim okiem. I cóż widzi? Został obsadzony w tradycyjnym skeczu małżeńskim. Przyłapał żonę z kochasiem – jak dawniej mówiono – in figlanti. Działacz odstawia teczkę, poluzowuje krawat i mówi z wyrzutem:
– Federacji ci się, cholero, zachciało!

To w kraju. Charakteryzującym się tym, że na czterdzieści milionów mieszkańców – osiemdziesiąt milionów zajmuje się polityką. Do uruchomienia pudełka z wyobraźnią zachęciły ich przykłady karier takich prominentnych postaci jak poseł Szkaradek czy pani marszałek Alicja Grześkowiak. Właśnie o jej wizycie w Arabii Saudyjskiej opowiadają na mieście. Podobno po herbatce i sorbetach władca Arabii pofatygował się do części pałacowej zajmowanej przez żony.
– Pani marszałek z Bolandy – zaczął – namawiała mnie na prorodzinność. Podaj dalej...

Natomiast minister skarbu Andrzej Chronowski (my to mamy szczęście do skarbów odkrywkowych) nic tylko wzdycha, gdy pomyśli o PZU:
– Wszystko jest w naszych rękach. Z wyjątkiem tego, co jest w cudzych...

Drobny curesik ma również prałat Jankowski. Nie, nie chodzi tym razem o kazanie czy wystrój św. Brygidy. Chodzi o psa. Policyjnego wilczura, zwolnionego ze służby, bo bał się huku. Prałat J. przygarnął pieska: gdzie jak gdzie, ale u niego cicho przecież jest i spokojnie. Nawet Wałęsa lubił drzemać podczas homilii. Niestety, prałat zwierzył się w „Super Expressie”, że piesek dopiero „niedługo będzie miał własną budę”. Taki, proszę państwa, jest dziś stan kasy społeczników! Nawet pies musi poczekać na lepsze czasy.

Polityka 48.2000 (2273) z dnia 25.11.2000; Groński; s. 102
Reklama