Archiwum Polityki

I tylko chorych żal

Gdy 27 listopada 2000 r. pielęgniarki z wrocławskiej Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcej przystąpiły do strajku, kilkunastoletni pacjenci sami mierzyli sobie temperaturę, tętno, prowadzili bilans płynów i podpowiadali lekarzom, w których szafkach siostry trzymają tabletki, strzykawki, opatrunki i maseczki.

Klinika Onkologii i Hematologii Dziecięcej wrocławskiej Akademii Medycznej jest jednym z najnowocześniejszych w Polsce szpitali leczących nowotwory u dzieci, z największym oddziałem przeszczepiania szpiku kostnego. Na co dzień pracuje w niej 78 pielęgniarek. Po rozpoczęciu strajku musiały zostać zastąpione przez 10 lekarzy.

Żądania pielęgniarek są takie jak wszędzie: wyrównanie zarobków do średniej krajowej brutto. Pielęgniarz Albert Kazior, członek Komitetu Strajkowego Dziecięcego Szpitala Klinicznego AM, którego częścią jest Hematologia, mówi, że pielęgniarki zostały do strajku zmuszone: – To jest akt ogromnej desperacji. Przez dwa lata ostrzegaliśmy, że w końcu do tego dojdzie.

Kazior, po 11 latach w OIOM, zarabia brutto 850 zł. Z dyżurami bierze co miesiąc netto ok. 700 zł. Pielęgniarka oddziałowa po 36 latach pracy zarabia brutto 1025 zł. Pielęgniarka przeszczepowa, 8 lat pracy, po magisterium i studiach podyplomowych, 1100 zł. Po pierwszych rozmowach dyrektor Dziecięcego Szpitala Klinicznego zaproponował pielęgniarkom podwyżkę o 100 zł, po konsultacji z Radą Społeczną Kliniki – 250 zł.

Po ogłoszeniu strajku pielęgniarki w poniedziałek, 27 listopada, o godz. 7 rano odeszły od łóżek pacjentów. W klinice było wówczas 54 dzieci, 10 lekarzy i 1 pielęgniarka zakonnica, która nie bierze udziału w strajku. – Pierwszy dzień to był horror odbywający się na oczach rodziców chorych dzieci – mówi kierownik Kliniki prof. Alicja Chybicka. – Lekarz musiał być zaopatrzeniowcem, pielęgniarką, a na końcu także lekarzem.

Pielęgniarki mówią, że lekarze nie byli w stanie podołać nowym obowiązkom, bo nie do końca wiedzą, na czym polega ich praca, lekarze odpowiadają, że przede wszystkim brakowało im czasu na wszystko.

Polityka 50.2000 (2275) z dnia 09.12.2000; Kraj; s. 34
Reklama