Archiwum Polityki

Demon wojny

Mój ulubiony reżyser Władysław Pasikowski ogłosił w listopadowym „Filmie”, że zrywa kruchy rozejm z prasą. Przyznam z żalem, że ani ja, ani przynajmniej kilku moich kolegów zajmujących się pisaniem o kinie w ogóle nie mieliśmy pojęcia, że znajdujemy się w stanie wojny z autorem „Demonów wojny”, nie mogliśmy zatem skorzystać także z zawieszenia broni. Czy to jest w ogóle w porządku ogłaszać koniec rozejmu, kiedy jego początek nie został odtrąbiony? Międzynarodowe prawo wojenne, które z pewnością dawno temu ratyfikowaliśmy, pewnie jakoś te kwestie reguluje. Gdybyśmy wiedzieli, że zapanował pokój, coś na pewno byśmy przedsięwzięli, a teraz reżyser wraca do okopów i rozpoczyna ostrzał pozycji nieprzyjacielskich.

Pozostaje do wyjaśnienia tzw. casus belli, czyli dlaczego znowu doszło do działań wojennych. Otóż reżyser Pasikowski wpuścił na plan swego nowego filmu „Reich” dziennikarzy z pewnej niewymienionej z tytułu gazety, którzy następnie opublikowali „złośliwy, płaski, małostkowy artykulik”. To zdecydowało o zerwaniu więzów z prasą w ogóle. Cóż, powody wojen bywały często błahe, ten podany przez Pasikowskiego wydaje się jednak po prostu humorystyczny.

Na szczęście reżyser świetnie się czuje we własnym gronie, o czym donosi w tym samym tekście: „Był Paweł Edelman, więc było OK. To jednak miło pracować z najlepszą ekipą – Adasiem, Gutkiem, Czarkiem, Danką, Jankiem, Markiem, Krzysiem, no i Bogusiem”. Chłopcy, bawcie się sami.

Zdzisław Pietrasik

Polityka 50.2000 (2275) z dnia 09.12.2000; Kultura; s. 46
Reklama