Sześć lat temu ruchy i stowarzyszenia katolickie, mające już całkowitą swobodę działania, zjechały się po raz pierwszy. Teraz do teatru Roma, sześciu warszawskich kościołów i dwóch sanktuariów przybyło na dwudniowy kongres 3,5 tys. katolickich aktywistów reprezentujących ponad setkę ruchów i zrzeszeń. W ruchach gromadzą się przede wszystkim ludzie szukający wiary bardziej gorącej, bardziej osobiście przeżywanej, w stowarzyszeniach – ludzie niektórych zawodów, którym nie wystarczają ich organizacje światopoglądowo neutralne: dziennikarze, wychowawcy, lekarze, pielęgniarki i położne, kolejarze, wydawcy, działacze sportowi, prawnicy, filmowcy, psychologowie.
Na długiej liście uczestników kongresu natrafiamy nawet na dawny całkowicie lojalny wobec PRL PAX, dziś Civitas Christiana i Polski Związek Katolicko-Społeczny, który próbował w PRL równoważyć mocno podejrzany dla ówczesnej władzy ruch Klubów Inteligencji Katolickiej, powstałych na fali odwilży politycznej w 1956 r. Księża i świeccy mają dziś jednak ważniejsze sprawy na głowie niż historia powojennego katolicyzmu społecznego.
Według statystyk kościelnych, ruchy i stowarzyszenia katolickie urosły od poprzedniego zjazdu o 900 tys. i skupiają już ponad 2 mln ludzi: dwie trzecie członków wszystkich organizacji pozarządowych w Polsce. Ta armia zajmuje się wszystkim: od modlitwy i pogłębiania religijności przez dobroczynność wszelkiego rodzaju i edukację „po harcerstwo, walkę z aborcją, terapię małżeństw i rodzin, ekologię. Ci „żniwiarze”, jak nazwał ich prymas Józef Glemp, wchodzą do samorządów, administracji, władz państwowych, do partii politycznych i parlamentu, do biznesu (Hanna Gronkiewicz-Waltz wywodzi się z ruchu Odnowy w Duchu Świętym) i mediów. Wysyłają delegatów na zjazdy międzynarodowe (działaczki obrony życia uczestniczą w ONZ-owskich konferencjach demograficznych).