Od czasu, kiedy zakończył pan wydawanie kolejnych tomów pięcioksiągu o wiedźminie Geralcie, minęło już prawie dwa lata. Teraz zdecydował się pan przerwać milczenie, ale nowa książka, a właściwie książki, to nie będą powieści.
Przez ponad pięć lat pisania o wiedźminie Geralcie przyzwyczaiłem moich czytelników i wydawców do tego, że co roku – zazwyczaj jesienią – ukazywała się kolejna książka. Po zakończeniu pracy nad pięcioksiągiem zabrałem się za pisanie o fantastyce. Kończę pracę nad „Leksykonem miłośnika fantasy”, wydawnictwem quasi-encyklopedycznym, prezentującym gatunek, jego historię i charakterystyczne cechy. Fantasy ma już wielkie tradycje i opracowanie tak obszernego materiału zajęło mi dużo czasu. Tak więc książka ta ukaże się dopiero w przyszłym roku. Ponieważ moje milczenie przeciągało się już za długo, superNova – wydawnictwo, z którym współpracuję od lat, poprosiło mnie o przygotowanie do druku tomu opowiadań. Czyli wszystkich moich dotychczasowych dokonań w krótkiej formie.
Czy rzeczywiście opowiadania z tego nowego tomu nie mają nic wspólnego z historią wiedźmina Geralta?
Większość z nich napisałem, zanim zacząłem pracę nad pięcioksiągiem o Geralcie – powstały niejako równolegle z pierwszymi opowiadaniami wiedźmińskimi. Oprócz nich w tomie znajdą się także „Złote popołudnie”, opowiadanie – impresja na temat kota opisanego w „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, oraz „Zdarzenie w Mischief Creek”, najnowszy mój tekst, pierwszy raz drukowany latem tego roku w prasie.