Kazimierz Koźniewski: Przekorni. Wydawnictwo Iskry. Warszawa 2000, s. 448
Podobno Zygmunt Kałużyński przeczytawszy tekst o sobie z tej książki żachnął się i miał powiedzieć do Kazimierza Koźniewskiego: „To nie jest o mnie, to jest o tobie”. I Koźniewski Kałużyńskiemu w zakończeniu przyznaje rację, rzeczywiście, w tej opowieści zapewne jest więcej z jej autora niż prawdy o wybranych bohaterach. Już zestaw owych przekornych może budzić kontrowersje, jak i kwalifikowanie ich – przynajmniej niektórych, oczywiście – jako pisarzy. A są to: Tadeusz Boy-Żeleński, Antoni Słonimski, Stanisław Cat-Mackiewicz, Ksawery Pruszyński – ulokowani w rozdziale „Mistrzowie”. Dalej: Stefan Kisielewski, Leopold Tyrmand, Zygmunt Kałużyński, Jerzy Urban (rozdział Koledzy) i Jan Stachniuk, ten akurat chyba najmniej znany współcześnie i samotnie występujący w rozdziale „Obcy”. Nie brak w książce historyjek i opowieści pikantnych, zwłaszcza że Kazimierz Koźniewski towarzyszy prasie polskiej od lat bez mała sześćdziesięciu, jako sam piszący, a także obecny aktywnie, na różne sposoby, w środowisku tak literackim jak dziennikarskim, a przede wszystkim jako tej prasy namiętny czytelnik. Namiętność lektur oraz nieustanna gotowość do ferowania wniosków i sądów owocuje stylem gorącym, osobistym, by nie powiedzieć, osobniczym, na pewno łatwo rozpoznawalnym. Czytanie tej książki dać może rozmaite pożytki, nie pozostawi obojętnym nie tylko Zygmunta Kałużyńskiego.
[warto mieć w biblioteczce]
[nie zaszkodzi przeczytać]
[tylko dla znawców][czytadło][złamane pióro]