Aby odpowiedzieć na to z pozoru proste pytanie, trzeba odwołać się do dr. Karola Łukaszewicza (1901–1973). Do końca II wojny światowej związany był on z krakowskim ogrodem zoologicznym. W 1947 r. podjął się trudnego zadania rewitalizacji zniszczonego zoo we Wrocławiu i był jego dyrektorem do przejścia na emeryturę w 1967 r. Dr Łukaszewicz był niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie ogrodów zoologicznych. W wydanej już po śmierci autora książce „Ogrody zoologiczne. Wczoraj – dziś – jutro” przedstawił swoje w tej kwestii credo, które do dzisiaj nic nie straciło na aktualności. „Dopóki będziemy szukać iluzorycznej złotej wolności w przyrodzie, a ujmować sposób bytowania zwierząt w zoo jako bezwzględną niewolę, dopóty te dwa pojęcia i dysku-sje nad nimi będą przysłowiowym przelewaniem z pustego w próżne. Zwierzęta w zoo nie żyją ani w niewoli, ani na wolności. Żyją w stworzonych przez człowieka warunkach wiwaryjnych. Dotychczas stosowane nazwy »na wolności« i »w niewoli« w odniesieniu do przyrody i wiwarium są absolutnie przestarzałe – nieadekwatne. Zwłaszcza bardzo antropocentryczne pojęcie niewoli (...) jest powodem zupełnie jałowych i dziecinnych nieraz nieporozumień i pretensji w stosunku do ogrodu zoologicznego”.
Dziś już praktycznie wolnej – to znaczy nietkniętej ręką człowieka – przyrody po prostu nie ma. Nawet w największych parkach narodowych i rezerwatach zwierzęta nie są pozostawiane własnemu losowi. Konieczne jest ich dokarmianie, a także – niestety – odstrzał selekcyjny. Na terenach nie objętych ochroną powszechne jest kłusownictwo.