Archiwum Polityki

Cyferki

Jedną z naszych zabaw dziecięcych była gra w numerki. Losowało się liczbę wyjściową – np. 102 i tę, do której trzeba było dojść – np. 98. Każdy gracz używać mógł tylko cyfr zawartych w liczbie wyjściowej. Przykładowo 102-1-0-2=99. Ale takie zagranie byłoby czystym samobójstwem, gdyż kolejny zawodnik oświadczał z lekceważeniem: 99-1=98 i zbierał dropsy. Trzeba było nie tylko dążyć do celu, ale również udaremnić osiągnięcie go rywalom. Na początek lepsze okazywało się więc skomplikowanie sytuacji proklamując choćby 102x 210=21420. I wybrnij tu z tego nawet w pół minuty (taki był dozwolony czas). Jak widać, nie były to wcale igraszki, w czym nic dziwnego, gdyż miara wysiłku proporcjonalna jest do wartości trofeum, a rulonik dropsów kosztował wtedy okrągłe czterdzieści groszy.

Dzisiaj, o czym w światowej prasie najgłośniej, bawią się w numerki całkiem dorośli i wpływowi obywatele stanu Floryda. Jeszcze moment a wciągnie się do rozgrywki Kongres, Senat i Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Potwierdza to moją intuicję, że nasza gra nie była wcale taka głupia, chociaż osobiście zawsze wolałem cymbergaja, w którego przegrywałem tylko ze Staszkiem Wojnickim, obecnie dyrektorem w Citibanku.

Mody jednak nie pokonasz. Po czterdziestu latach z waszyngtońskim certyfikatem gra w numerki wróciła znów nad Wisłę. Tyle że tym razem chodzi o datę naszego wstąpienia do Unii Europejskiej. 2002, 2003, 2004, 2005...? – Les jeux sont faits monsieurs, mesdames.

Siedzę przed telewizorem i patrzę zafascynowany, jak nasz negocjator europejski Saryusz-Wolski tłumaczy redaktorowi z telewizji, że 2002. Redaktor liczy, przelicza, mnoży, dzieli – uparcie wychodzi mu, że 2003 w najlepszym przypadku.

Polityka 49.2000 (2274) z dnia 02.12.2000; Stomma; s. 106
Reklama