Zmotoryzowani nie mają się z czego cieszyć. Po ostatnich podwyżkach cen paliw, jakich dokonał Polski Koncern Naftowy i Rafineria Gdańska, za litr tańszych gatunków benzyn trzeba płacić trzy złote. Od marca wzrośnie podatek akcyzowy od paliw i ceny na stacjach znowu pójdą w górę. Co więcej, Ministerstwo Finansów po raz drugi w tym roku chce od kwietnia podnieść akcyzę na krajowe samochody, tym razem z 4 do 6 proc. Nie jest jednak jasne, czy fiskusowi bardziej zależy na wzroście budżetowych dochodów, czy też może próbuje w ten sposób stłumić nieco popyt na nowe auta, które Polacy masowo ostatnio kupowali na kredyt. Wzmagało to krajowy popyt i przyczyniało się do wzrostu inflacji. A tego minister finansów bardzo nie lubi. Jedyna dobra wiadomość dla właścicieli samochodów może już tylko nadejść z Wiednia lub z Caracas. Pojawił się cień szansy, że OPEC nie przedłuży porozumienia w sprawie ograniczeń wydobycia ropy naftowej i ceny tego surowca zaczną powoli spadać. Niestety, z powodu monopolistycznej pozycji PKN nie musimy tego zauważyć na stacjach benzynowych.