Plany budowy kosmicznego laboratorium są tak stare, jak eksploracja przestrzeni pozaziemskiej. Po pierwszych radzieckich sukcesach kosmicznych – wystrzeleniu Sputnika w 1957 r., a następnie locie Gagarina, Amerykanie rozważali kilka wariantów kontruderzenia. Zdecydowali się na projekt Apollo i w 1969 r. wylądowali na Srebrnym Globie, ale już w 1971 r. Związek Radziecki – nie mogąc sprostać księżycowemu wyścigowi – zainstalował na orbicie pierwszą załogową stację kosmiczną Salut. W 1972 r. prezydent Richard Nixon zaaprobował program budowy floty wahadłowców, uznając, że będzie to bardziej wyrazista oznaka obecności w kosmosie. Amerykańska agencja kosmiczna NASA nie zrezygnowała jednak z marzeń o stacji i w 1973 r. na orbicie pojawił się Skylab, zamieszkały w sumie przez 171 dni. Niestety, Skylab nie doczekał się pierwszego promu kosmicznego, który miał poprawić jego położenie i w 1979 r. wypadł z orbity. Jego fragmenty upadły w Australii. Straty: jedna krowa.
Szansa na budowę poważnej stacji wróciła wraz z pojawieniem się w Białym Domu Ronalda Reagana, który w 1984 r. ogłosił, że Stany Zjednoczone będą budować laboratorium w kosmosie. Związek Radziecki znowu był szybszy i w 1986 r. rozpoczął eksploatację słynnej stacji Mir.
Stacja amerykańska, której w 1988 r. nadano imię Wolność (Freedom), istniała ciągle tylko na papierze, nie mogąc doczekać się aprobaty Kongresu. Tymczasem zimna wojna się zakończyła i administracja USA zmieniła imię stacji na politycznie poprawną, ale bezbarwną Alfę. Ekipa Billa Clintona, która osiadła w Białym Domu w 1992 r., postanowiła wykorzystać budowę stacji jako instrument aktywnej polityki wobec Rosji.
NASA nie miała wyjścia i musiała skorzystać z politycznej mody na Rosję, alternatywą była całkowita rezygnacja z planów budowy.