Archiwum Polityki

Pranie czystych pieniędzy

Sprawa przejęcia BIG Banku Gdańskiego, a także zbieżna w czasie sprawa Banku Handlowego i dymisja prezesa PKO, rzuciły cień na nasz system bankowy, metody prywatyzacji, stosunki międzypartyjne, politykę zagraniczną, a także etykę biznesu.

Przerwane na dwa tygodnie Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy BIG wznowiło obrady w piątek 11 lutego o dziewiątej. Jeszcze przed dziewiątą pełnomocnik Deutsche Banku Hubert Janiszewski usiłuje znaleźć wyłom w zwartym froncie odmowy. Żeby zdobyć większość, opanować radę nadzorczą, wybrać nowy zarząd i osadzić na tronie swojego człowieka, potrzeba jeszcze paru procent, bo nie wiadomo, jak zagłosuje PZU.

Bogusław Kott, prezes dotychczasowy, też nie próżnuje. Ostatnie rozmowy z prawnikami, którzy jedyni orientują się w stanie wzajemnego zawieszenia, odwołania, zablokowania i anulowania. Kott nie wpuścił Janiszewskiego do siedziby zarządu BIG, nadal uważa się za jedynego legalnego szefa.

Wreszcie na sali, pilnie strzeżonej (listy obecności, identyfikatory w klapie, postawni ochroniarze i karty magnetyczne do głosowania), zasiadają ci, co reprezentują miliony akcji, i ci, co mają ich po kilka. Z listy wynika, że akcjonariuszy jest 43 (reprezentują 383 mln głosów), ale obecnych na sali blisko setka: to prawnicy, łatwo ich poznać po żurnalowym sznycie. – Stawiamy czoła germańskiej presji – chwali się jeden z drobnych akcjonariuszy. Na pytanie, czy dla akcjonariuszy nie lepiej, żeby ich bank kierował się chłodną kalkulacją zamiast emocjami narodowymi, jeden z nich odpowiada: – Minister Wąsacz parokrotnie prosił prezesa Kotta, żeby mimo marnej rentowności kredytować hutę Sendzimira, a gdyby bankiem rządzili Niemcy – te pieniądze poszłyby do Kruppa.

„Volksdeutsche” to popularna nazwa tych, którzy idą na rękę Niemcom. Chodzi przede wszystkim o prezesa PZU Władysława Jamrożego i PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka. Na drugiej części nie ma Wieczerzaka, podobno chory.

Polityka 8.2000 (2233) z dnia 19.02.2000; Wydarzenia; s. 18
Reklama