Archiwum Polityki

No to pogadajmy

Radomski Łucznik znowu zastrajkował. Związkowcy planują manifestację w Warszawie, a dotychczasowe z reguły kończyły się zamieszkami. Samoobrona i Solidarność Rolników Indywidualnych zapowiadają blokady dróg. Nowe ogniska zapalne mogą pojawić się zatem wszędzie. Jednocześnie rządowi stawia się zarzut, iż hołduje on idei państwa, w którym wszystko negocjuje się z władzą. Przebieg konfliktów zależy zaś nie tylko od siły buntu związkowców, ale i od stanowczości rządu podpartej zdolnością prognozowania, umiejętnością mediacyjną i znajomością zasad socjotechniki.

Strajk, demonstracja, pikieta, okupowanie gmachów publicznych czy blokady komunikacyjnych traktów to prawdziwe wyzwanie dla administracji rządowej, która musi dbać z jednej strony o porządek w państwie, a z drugiej – o swój publiczny, polityczny wizerunek, tak ważny przed kolejnymi wyborami. Dlatego rząd toczy z protestującymi grę, w której nie chce przegrać, ale nie chce też głośno triumfować, gdyż upokorzenie związkowców to z reguły początek następnego starcia.

Znaki nadchodzącej burzy

Urzędnicy w Kancelarii Premiera i Ministerstwie Pracy (to dwa główne „antystrajkowe” ośrodki rządu) nieustannie otrzymują listy i faksy od central związkowych. To z reguły pierwsza faza „pożaru”, zasygnalizowanie problemu. Jeśli na tym się kończy, można spać spokojnie. Gorzej, kiedy w ślad za monitami z central nadchodzą w masowej skali żądania już z poszczególnych komisji zakładowych związku – wszystkie w tej samej sprawie. To znak, że właśnie uruchomiono cały aparat związku, czego nie robi się pochopnie; rzecz staje się zatem od razu poważniejsza.

Urzędnicy i eksperci MP twierdzą, że nie każde ognisko zapalne trzeba natychmiast gasić. Czasami należy pozwolić na ukazanie rzeczywistej mocy protestu, żeby wiadomo było, jakie środki zaradcze uruchomić, tak by nie przesadzić i nie zaoferować od razu zbyt wiele. Niekiedy – wnioskują to eksperci z tonu petycji – wystarcza życzliwy gest, telefon, jedno spotkanie, półprywatna rozmowa związkowego lidera z odpowiednim ministrem. Praktykowano takie działania podczas ostatnich protestów górniczych. Sprawdza się ta taktyka zwłaszcza w sytuacjach patowych, kiedy związkowcy poszukują honorowego wyjścia z konfliktu.

Ocena siły przeciwnika (a raczej, poprawnie mówiąc, partnera społecznego) ma kluczowe znaczenie.

Polityka 8.2000 (2233) z dnia 19.02.2000; Kraj; s. 26
Reklama