Archiwum Polityki

Przeklęte szekle

Tego jeszcze nie było: na polecenie Prokuratury Generalnej izraelska policja prowadzi śledztwo przeciw prezydentowi państwa i przeciw partii premiera Ehuda Baraka. Kraj, który zawsze szczycił się polityką czystych rąk, podąża śladem afer korupcyjnych w Niemczech, Francji, Belgii i Włoszech. Nie tak tutejsza opinia publiczna wyobrażała sobie zbliżanie do standardów europejskich. Jeśli okaże się, że Barak wygrał wybory za pomocą nielegalnie pozyskanych funduszy, jego mandat w rokowaniach z Syrią i z Palestyńczykami stanie pod znakiem zapytania.

Sprawy potoczyły się z szybkością lawiny, ale wcale nie były białe jak śnieg. Najpierw prasa ogłosiła sensacyjną wiadomość o tym, że prezydent państwa Ezer Weizman otrzymał pół miliona dolarów od francuskiego milionera Eduarda Saroussi. Prezydent, znany ze swej wymowności, zaczął się nagle jąkać. Wiadomość z gazety wylądowała na biurku prezesa izraelskiego NIK. Kontrola Izby zaczęła się komplikować, sterta dokumentów rosła z dnia na dzień, do podejrzenia o przestępstwo skarbowe dołączyła sprawa opłacania w latach osiemdziesiątych, gdy Weizman stał na czele własnej partii, jego kampanii wyborczej przez firmy zagraniczne – rzecz stojącą w kolizji z obowiązującym ustawodawstwem. Obciążające papiery powędrowały do prokuratora generalnego. Stamtąd, znów w zawrotnym tempie, przejęte zostały przez policję. Śledztwo trwa.

Jeszcze nie przebrzmiały echa afery prezydenckiej, a już wybuchł nowy skandal: Uri Merom, były poseł Partii Pracy, obrażony o to, że Ehud Barak nie zaproponował mu odpowiedzialnego stanowiska, podszepnął politykom opozycyjnego bloku Likud, że również kampania wyborcza pana premiera finansowana była, przynajmniej częściowo, sprzecznie z prawem. Aby ominąć przepisy, uzyskane fundusze nie przepływały przez partyjną kasę. Ludzie Baraka stworzyli kilka fundacji, które zebrane pieniądze przeznaczały bezpośrednio na rozlepianie plakatów, na publikowanie ogłoszeń prasowych i na opłacanie telewizyjnych programów wyborczych.

To była gratka, której Likud nie mógł przepuścić. Wszak zaledwie przed kilkoma miesiącami policja wszczęła śledztwo przeciw byłemu premierowi i byłemu liderowi Likudu, Beniaminowi „Bibi” Netanjahu, który przypuszczalnie wykorzystywał swoje stanowisko dla osobistych korzyści. W poprzednich wyborach, w 1996 r., Likud ukarany został grzywną w wysokości trzech i pół miliona szekli (szekel i złotówka są niemal równowarte) dokładnie za to samo: za tworzenie fikcyjnych fundacji, umożliwiających zwiększenie zasobów finansowych partii.

Polityka 8.2000 (2233) z dnia 19.02.2000; Świat; s. 42
Reklama