Archiwum Polityki

Chore rady

Rady kas chorych miały pilnować, aby ich zarządy umiejętnie gospodarowały pieniędzmi, a są to sumy niebagatelne. Stosowna ustawa jest na tyle szczegółowa, że przewiduje, iż aby obowiązek ten został wykonany z należytą dbałością – rady mają mieć od 17 do 21 członków. W sumie ich roczny koszt utrzymania przekracza 90 mln zł, co dla niedoinwestowanej służby zdrowia jest pozycją sporą. Niestety, można mieć wątpliwości, czy radni zarabiają na sowite diety. Na razie ich członkowie dali się poznać jako hamulcowi reformy zdrowia. W tym roku kasy miały bowiem kontraktować usługi zdrowotne przede wszystkim w placówkach najlepszych, po to został ogłoszony konkurs ofert. Niestety, członkowie rad wyłaniani przez sejmiki wojewódzkie (czyli właścicieli szpitali i przychodni publicznych) naciskają, aby zawierać kontrakty głównie z „ich” usługodawcami. Nawet jeśli placówki prywatne są tańsze i oferują usługi wyższej jakości. Kolejna wada radnych – nazbyt często mają mętne pojęcie o gospodarce finansowej. Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych postuluje zmniejszenie liczebności rad oraz obligatoryjne szkolenie dla niedouczonych. Nie prościej wymienić na fachowców, a pieniądze przeznaczyć dla chorych?

Polityka 8.2000 (2233) z dnia 19.02.2000; Gospodarka; s. 56
Reklama