Archiwum Polityki

Wszystkie trolle są nasze

[dla każdego]

Nie ma nic gorszego w teatrze dla dzieci i o dzieciach niż słodki, ciotczyny ton. I nie ma lepszej recepty na kontakt z małolatami, niż traktowanie ich poważnie. Wie o tym Andrzej Maleszka, autor wielu nagradzanych telewizyjnych spektakli o problemach rodzinnych. Jego „Jasiek” przygotowany jako półprywatne przedsięwzięcie w Poznaniu (pokazany ostatnio przez warszawski Teatr Mały) to monolog młodej aktorki samotnie wychowującej pięcioletniego syna. Narwanej i impulsywnej, nieustannie obrywającej od życia po głowie – i hartującej wśród tysięcznych perypetii miłość do swojego, ukrytego pod stołem, najważniejszego partnera. Mądry, zabawny z wierzchu, niebłahy w środku spektakl, ładna rola Ziny Kerste. O korzyściach z traktowania serio młodych widzów wie też Stanisław Tym. Jego dziełko napisane dla warszawskiego Powszechnego na motywach baśni Selmy Lagerlöf to właściwie sceniczny kabaret, pełen rock and rolli (stąd tytuł: „Rock and troll”) i bluesów skomponowanych przez Jerzego Derfla. Pod warstwą gagów słownych i sytuacyjnych kryje się jednak ponura w gruncie rzeczy opowieść o kobiecie (Maria Robaszkiewicz), która za miłość do podrzuconego trolla – do obcego dziecka, do odmieńca (bardzo zabawny Tomasz Sapryk) – płaci postępującym osamotnieniem i klęską. Wyczekiwany happy end podszyty jest melancholią, a przesłanie brzmi nader dorośle. Gdybym jednak był bachorem, wolałbym cierpkość wuja Tyma i partnerstwo stryja Maleszki od rozinfantylizowanych i zakochanych we własnej dziecinadzie ciotek, których w naszym teatrze niemało. (js)

[dla każdego]
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]

Polityka 7.2000 (2232) z dnia 12.02.2000; Kultura; s. 44
Reklama