Archiwum Polityki

Komu, za co i po co?

Wiktory ’99, TVP 1

W ostatnią sobotę po raz piętnasty wręczono statuetki Wiktorów dla najpopularniejszych postaci telewizji. Zawsze osobliwością gali owych nagród było to, że nikt z telewidzów obserwujących relację z imprezy w TVP nie wiedział dokładnie, czym kieruje się szacowne jury mianowane Akademią Telewizyjną honorując tę a nie inną osobę. Teraz konferansjerzy, Iwona Schymalla i Maciej Orłoś, sami nie mogli dojść, jak nazywać laureatów: najpopularniejszymi czy najlepszymi?

Nie było wątpliwości w przypadku Super-Wiktorów (nagroda w uznaniu zasług) dla Andrzeja Wajdy, Jerzego Hoffmana i Czesława Niemena. Każdy z tych twórców po wielekroć udowadniał swoją wartość dla polskiej kultury. Nikt nie wątpił w słuszność werdyktu czytelników „Anteny”, czyli Wiktora Publiczności dla Jurka Owsiaka. Podobnie z nagrodą w kategorii „najpopularniejszego twórcy programu” dla Elżbiety Skrętkowskiej za „Szansę na sukces” czy z Wik torem dla Waldemara Milewicza jako „najwyżej cenionego dziennikarza”. Ale już dalej mnożą się znaki zapytania. Ciągle nie wiem, czemu ma służyć Wiktor dla polityka (otrzymał go tym razem Leszek Balcerowicz) – uwzniośleniu sceny politycznej czy może wyprostowaniu pokrętnej logiki eksprezesa TVP Ryszarda Miazka, wedle którego telewizja ma być dla polityków przyjazna.

Największym jednak zaskoczeniem okazał się Wiktor przyznany aktorowi kina akcji Jean-Claude’owi van Damme’owi. Zaskoczeniem dla wszystkich, dla aktora, a także dla jury, które jak się okazało w tej akurat sprawie nie było pytane o opinię. Organizator Wiktorów Józef Węgrzyn tłumaczył, że van Damme to dziś w skali światowej aktor najpopularniejszy, więc nagroda mu się należała.

Polityka 7.2000 (2232) z dnia 12.02.2000; Tele Wizje; s. 91
Reklama